Absolutny hicior…
…jak wiadomo, listy się pisze, listy przychodzą…a jak nie przychodzą – to sempaie dzwonią i przypominają , że list „ma być”. I generalnie- powiem szczerze, nie jest źle…aleeeee…aleeeee….
Drodzy Państwo – ja już pisałam, apelowałam, tłumaczyłam…ale napisze może jeszcze raz, no tak jak chłop krowie na rowie.
My – dorośli, widzimy świat inaczej. My potrafimy ukryć zawód, przepracować negatywne emocje, potrafimy udawać , że „nic się nie stało”, obywać się bez wsparcia i poparcia (jeśli mamy silny charakter), udawać bohatera albo Winnie The Pooh, racjonalizować niepowodzenia i przykrości…no mamy arsenały sposobów na pokazanie, że ” nic a nic nie obchodzi mnie to, że wszyscy dostali nagrodę, a ja tylko nie mam, choć jestem tak samo dzielny/-a”.
No to pomyślcie, że taki list, czy pocztówka – to jest właśnie nagroda. Jedzie ten Wasz dzieciak, jest daleko od domu, tęskni, jest mu czasem smutno, walczy, zmaga się ze słabościami… W tym czasie jego koledzy z grupy dostają listy (takie małe bonusiki – nagrody z dalekiego świata z głaseczkami od bliskich). A on NIE DOSTAJE, bo jego mama pomyślała za niego „po dorosłemu”, już przewidziała i doskonale wie, co się będzie działo i jak się będzie czuł za tydzień daleko od domu i całkowicie „po dorosłemu” umówiła się z nim, że on listu potrzebował nie będzie.
Nóż mi się w kieszeni otwiera na takie rozumowanie. Ok, może gdyby dzieciak był w miejscu, w ktorym nikt listów nie dostaje i do nikogo nie przychodzą, tylko ma się komórę się wydzwania – doooobra, to wtedy list to obciach. Ale pamiętajmy, że trzeba dopasowywać narzędzia do okoliczności i potrzeb. Nie kopie się rowu łyżeczką od herbaty i nie nosi wody sitem. Nawet w bajkach to piszą…
Dlaczego z uporem maniaka skazujecie swoje dzieciaki na bycie „tym jedynym bez nagrody”? Trzęsiecie się, żeby kleszcz przypadkiem nie użarł i czy aby muchy za bardzo nie pszczą…a że przykrość bez listu to wogóle nieważne… Bo co? Lepiej być zawiedzionym, smutnym i opuszczonym niż mieć boreliozę? A kto mówił, że trzeba wybierać? I wogóle – jaki to wybór?
Echhhhhhh….
…absolutny hicior ( + 1000 do braku wyobraźni) – usłyszała jedna z sempai, kiedy poprosiła, o list, którego dziecko jako jedyne w grupie jeszcze nie dostało i chodzi smętne jak wczorajsza nać. Usłysząła: ” A nie mogłaby Pani sama napisac? To przecież zajmie 5 minut, no niech się Pani zgodzi, to przecież żadna sprawa i będzie załatwione.” No comments…
…nóż w kieszeni, nóż w kieszeni, nóż w kieszeni….
Yoshi
…dzięki : )
…ależ ja nie wątpię w tajemnicę spowiedzi x 100 nawet! : ) nie przyszłoby mi to w ogóle do głowy!
mama czyta… i już się ładuje na powitanie : (
Dziecka mi szkoda, bo się nasłucha albo, co nie daj Boże, oberwie. A co ONO jest winne?…
oj chyba nieeee….:) wszystko będzie dobrze:)…
A ja uwielbiam wysyłać kartki, oczywiście jeszcze bardziej lubię dostawać ;). Już trzeci rok biegam co drugi dzień na pocztę (w tym nawet częściej), żeby Dziecię nie miało poczucia, że inni rodzice mogą a Jego nie 🙂 A kiedy otrzymaliśmy od Syna piękny list (a nie jest zbyt wylewny), nawet łza zakręciła się w oku. Wrażenie bezcenne 🙂
… a ja tam nawet coś narysowałam- kredkami , a co? Osobiście dziękuję za możliwość pisania listów. To fantastyczny pomysł. A dostawanie listów to dla rodziców też nagroda – największa!
Dziękuję i pozdrawiam
Kurcze Sempai mam nadzieje, że to nie działa w drugą…tzn jak wysłałam mojemu KURO pocztówkę i wiem, że jako jedyny takową dostał to nie chodzi struty…wysłałam tylko jedna ;)))
niiiii, Czarni też się ciesza…ma swoj „Czarny” sposób…czyli „No mam nadzieję , że nikt do mnie nie napisze, no bez przesady” – Seeempai, do kogo przyszły listy?:)
…chyba dajmy spokòj, bo Dziecko w poniedziałek wraca do mamusi i pewnie będzie musiało odpowiedzieć na pytanie „przez kogo mamusia wyszła na idiotkę”?
:)…u nas wszystko bardziej tajemnicze niż tajemnica spowiedzi. Żadne dziecko nie słucha niczego o rozmowach między dorosłymi 🙂 rodziców zawsze wspieramy, tłumaczymy, wybielamy i mówimy o nich do dzieci tylko dobrze…:) a wśród dorosłych – żadnego piętnowania, wskazywania palcem czy nawet sugerowania…nic a nic…tajemnica spowiedzi x 10. Tyle, że czasem po prostu muszę opowiedzieć jakąś historię z życia, żeby dać do myślenia…bo ręce opadają
ja mam wprawe w pisaniu,moge cos skrobnac:) po latach cwiczymy z zona pisanie bez klawiatury. przyznam,nie latwe to zadanie.ostatnio, tak dla powagi sytuacji, pisalem na serwetce…….chyba sie przesiade z klawiatury….polecam. ty sie meczysz, word nie poprawia bledow,a tu jeszcze chusteczka sie drze:) super doswiadczenie dzieki aikido…tez sie czegos nauczymy w tej samotnosci.
Sempai ma pisać listy, szkoła wychowywać, a mama wystarczy że urodziła i daje jeść.
Szkoda słów. Po takich tekstach to naprawdę para tryska uszami, a kropelki ku spokojności to chyba musicie u producenta w wiaderkach kupować, a nie w aptece w buteleczkach.
jesc mozna w restauracji, nie obciazajmy sprzeciazonych:)
no otwiera się:) jakkolwiek obsesje kleszczową zaliczam do własnych świrów a pocztę odwiedzam regularnie jednak .