Bajka Turniejowa nr 3
ALEJA MATSUDAIRA MASATSUNA
Dawno, dawno temu mieszkał w Nikko pewien daimyo imieniem Matsudaira Masatsuna.
Nie był on bogaty, ale duma nie pozwoliła mu nigdy nawet w największej potrzebie, zwrócić się do nikogo o pomoc.
Razu pewnego przystąpiono do budowy świątyni w okolicach Nikko. Wybrano niewielki plac, do którego prowadził szeroki gościniec.
Gdy posłyszeli o tym inny daimyo, pośpieszyli z hojnymi darami. Niezliczone posążki bóstw, latarnie kamienne i dzwony wypełniały wózki, które długim szeregiem dzień
i noc toczyły się drogą. Niejeden z możnych panów pysznił się, że dzięki bogatym darom imię jego na zawsze zostanie w pamięci potomnych. Tylko Matsudaira nie mógł nic ofiarować, toteż bogaci książęta spoglądali nań z pogardą i odwracali się od niego nawet wtedy, gdy pokornie klęczał u kamiennych progów świątyni. Daimyo cierpiał nad tym bardzo i szukał pociechy w modlitwie. Pewnego dnia postanowił pójść w świat szeroki i porzucić na zawsze rodzinne strony. Wszedł na wzgórze, aby ostatnim spojrzeniem pożegnać Nikko i jego piękne okolice. Nagle wzrok jego padł na gościniec rojący się od ludzi.
Szli zmęczeni i wyczerpani długą pielgrzymką. Słońce prażyło niemiłosiernie, a dookoła nie było ani skrawka cienia. I wtedy pewna myśl przyszła mu do głowy.
Już następnego dnia przystąpił do pracy. Wczesnym rankiem znosił z sąsiednich gór małe drzewka kryptomerii i sadził je po obu stronach szerokiego gościńca.
Możni książęta śmiali się i drwili z jego pracy twierdząc, że jest całkiem zbyteczna. Upływały lata. Głowa Matsudaira Masatsuna pokryła się siwizną, policzki zapadły, oczy straciły blask, a on wciąż sadził i sadził drzewka. Któregoś dnia, gdy już większa część drogi osłonięta została zbawiennym cieniem, znaleziono daimyo martwego u stóp małej, dopiero posadzonej kryptomerii. Pochowano go w ziemi należącej do świątyni. Minęło trzysta lat.
Pożar kilkakrotnie trawił świątynię, zniszczeniu uległy dary bogatych daimyo. Jedynie aleja Matsudaira Masatsuna przetrwała wieki.
Co roku niezliczone tłumy pielgrzymów z całej Japonii dążą, by podziwiać wspaniałą aleję, ciągnącą się na przestrzeni trzydziestu pięciu kilometrów i uczcić pamięć daimyo, który długą i mozolną pracą wystawił sobie ten żywy pomnik.
Czego nas uczy ta bajka?:)
Wszystko prawda:) ale tym razem wirtualnego lizaczka nie przyznaję, albowiem nikt nie trafił dokładnie w to, co chcieliśmy dzieciakom za pomocą tej bajki przekazać. Bajka ma wiele wymiarów, bo mądra, chociaż prosta. Nam chodziło o to, że bardzo ważne jest robienie czegoś dla innych, nie tylko dla siebie i własnej korzyści. Biedny daimyo zamiast wspaniałych darów i poklasku dla siebie dal to co miał najlepszego – własną pracę i serce włożone w to, żeby innym było lepiej, a tym samym wykazał się bezinteresownością i szlachetnością charakteru. Oczywiście, w konsekwencji zostawił po sobie najwspanialszy pomnik – pomimo, że był biedny. Tę cechę chcieliśmy wyeksponować – działanie na rzecz innych osób i myślenie nie tylko o sobie.
Jak to się u nas mówi, nie szata zdobi człowieka. Nie bogactwo a czyny stanowią o naszym bohaterstwie
będziemy zapamiętani przez pryzmat tego co pozostawiliśmy po sobie dla innych
o człowieku świadczy nie to co posiada, ale to czego dokonał 😉
Nie trzeba być bogatym aby obdarowywać innych prezentami. Nasze czyny mogą być wspaniałym prezentem dla innych 🙂
Mozna odejśc na zawsze a w pamięci zyc na wieki
Człowiek wat jest tyle co pamięć po nim …
skromność
Bajka jest przecudna! Tyle jesteśmy warci, ile możemy dać od siebie innym – szkoda, że dziś mało kto o tym pamięta…