Impulsy sterujące
Obóz to swego rodzaju poligon i pole doświadczalne. Robimy tu doświadczenia i doświadczamy przeróżnych dziwnych sytuacji. Jedną z takich sytuacji jest „niedosłuch grupowy”.
Przykład:
Siedzi czterech zawodników przy stoliku, je śniadanie. Podchodzi do stolika Sempai i mówi: Kto skończy jeść, idzie do pokoju zrobić porządek. Wszyscy kiwają głowami na znak, ze usłyszeli. Pytanie: „Ilu przyjdzie po zjedzeniu do stolika zapytać, co ma robić po jedzeniu?
Prawidłowa odpowiedź: 3 – 4 osoby.
Pomyślałby ktoś, że może chodzi o sprzątanie, że to taka nagła głuchota powodowana magicznym słowem „posprzątaj”. Nic bardziej mylnego. To samo dotyczy zbiórek, wyjścia na plażę, zakładania czapek, kurtek, butów itd. Można by wymieniać dowolnie. Stolik Sempaiów na każdym posiłku przeżywa nieustające oblężenie do tego stopnia, że zaczęliśmy się zastanawiać nad zrobieniem tabliczek z napisami „ do pokoju”, „sprzątanie”, „czekać przed stołówką”, „klucz wzięty”, „można do sklepiku”, „nie można do sklepiku”. Wtedy może zmienilibyśmy strategię – zamiast chodzić i wydawać polecenia pełnym zdaniem – można by spokojnie siedzieć i jeść, a w odpowiednim momencie podnosić tabliczkę nie przerywając nalewania herbaty:)
Inna wersja: polecenie „proszę posprzątać boisko po zabawie”. Ilu pójdzie sprzątać z 12 osobowej grupy? Jak bardzo dobrze pójdzie – to może połowa, reszta uzna, że to nie do nich i będzie rozglądać się dookoła jakby w ogóle nikt nic nie mówił. Dalej ciągnąc temat – jeśli na boisku leżą piłki, skakanki, liny, butelki po napojach i papierki – to czy zostanie posprzątanie wszystko? Nieeeeee, być może posprzątają piłki…może skakanki, ale nie na pewno. Butelki po napojach i papierki – zostaną na 100%. Przecież nikt się nie bawił, nikt nie pił, nikt nie jadł, wszystko jest niczyje. Spadło z kosmosu. A już najświętsze oburzenie wywołuje polecenie, żeby podnieść CZYJŚ papierek i wyrzucić do kosza. No przecież to nie moje, to nie ja…a niech leży na ziemi, kłuje w oczy aż przyjdzie pani Jadzia Ukrainka i posprząta.
Teraz pytanie – skąd się taki niedosłuch i brak pojmowania bierze? Czy z tego, że przyzwyczajamy dzieci do bezpośrednich, bardzo szczegółowych impulsów sterujących wydawanych face to face – zatem nie potrafią słuchać tego co się dzieje dookoła i wyławiać użytecznych informacji? Sytuacja kiedy mówi się do wielu oznacza „to nie do mnie” a wręcz często „do nikogo”? Czy też może, mają ograniczenia poznawcze, związane z rozumieniem sensu wypowiedzi? A może to efekt bagna informacyjnego, w jakim na co dzień wszyscy przebywamy – bo dzieciom można coś tam wybaczyć, ale u dorosłych też moim zdaniem w sposób znaczący spadła umiejętność czytania ze zrozumieniem treści i rozmawiania, na rzecz zadawania 7 pytań do każdego zdania bez zastanowienia się nad sensem tego co jest napisane i wysyłania komunikatów „ja”, zamiast słuchania, analizowania i odpowiadania adekwatnie do sensu. Czasem łapię się na tym, że zamiast zdań podrzędnie złożonych, zaczynam używać równoważników, a zdania pojedyncze oglądam po trzy razy z każdej strony, czy aby nie za skomplikowanych słów użyłam i czy składnia wystarczająco prosta. Cierpi na tym moja dusza niedoszłej polonistki i dziennikarki:), dla której język i jego niuanse to melodia dla uszu i miód na serce.
Dlatego, kiedy rozmawiam z dzieciakami i widzę, że nie są w stanie sklecić prostej, spójnej wypowiedzi tylko zarzucają mnie zlepkami słów i milionem pytań do pytań – myślę sobie, że albo przyjdzie się przestawić na język binarny albo trzeba się uzbroić po zęby i walczyć o umiejętność słuchania, rozumienia co za tym idzie – rozwijania się i poznawania świata. I obawiam się, że Ueshibowa zasada „ustąp aby zwyciężyć” nie przyda się tu nic a nic.
Po wydaniu polecania/udzieleniu informacji mówię : Powtórz(cie) co powiedziałam. Skutkuje 🙂 Widać jak wiadomość poza uszami zawadzi też o usta, to głębiej się w pamięci zagnieżdża się 😉
A do rozmów i przykładania wagi i uwagi do poprawnego mówienia należy jeszcze dołożyć czytanie(choć troszkę) i zachęcać do tego Młodych! Nam się na razie udało z czytaniem. Z ładnym wypowiadaniem się gorzej bo koledzy i szkoła mają duży wpływ na kieską jakość języka!
Trzeba z tym walczyć!!! Z niechlujstwem i lenistwem językowym!! Dorośli mają to samo, więc przykład idzie z góry. Może to wina sms-ów czyli krótkich wiadomości, jak krótka to byle jaka. Ja uważam, że trzeba gadać, poprawiać, gadać, poprawiać …
Jako Tata egzemplarza idealnego chciałem tylko zauważyć, że sprzeciw do podnoszenia nieswojego papierka, generalnie sprzątania po kimś, a nie tylko po sobie, jest zapisany genetycznie – pojawił się mniej więcej rok temu i zaginie za rok.
A przynajmniej mam taką nadzieję… 😉