Trzecia bajka na dobranoc
Dzień pełen wrażeń i pięknej pogody za nami. Dobranoc, pchły na noc….
Czarodziejskie lekarstwo
W Kwiatowym Zamku wszyscy przygotowywali się do snu. Tylko mała królewna Różyczka, siostra królewicza Bławatka nie mogła zasnąć. Marudziła i płakała, ponieważ była chora. Królowa Róża załamywała ręce bezradnie, bo nie pomagały żadne lekarstwa dostarczone przed dworskiego medyka. Dwórki szeptały po kątach i ocierały ukradkiem łezki. Bardzo im było żal małej chorej królewny. Niania Aksamitka siedziała obok łóżeczka Różyczki ze zmarszczonym czołem i intensywnie nad czymś myślała. W końcu podniosła głowę, popatrzyła na królowa Różę i powiedziała:
– Królowo, nie ma innej rady – trzeba pójść po ziołowy eliksir do Czarownic mieszkających w lesie. Ale kto będzie taki odważny i pójdzie teraz do lasu?
Gdy tylko wypowiedziała te słowa, siedzący w kącie komnaty Bławatek zerwał się na równe nogi i wykrzyknął:
– Ja, ja pójdę! Nie boję się lasu. A Czarownice są chyba całkiem miłe, prawda? Królowa z powątpiewaniem popatrzyła najpierw na synka, potem na Aksamitkę. Niania tylko nieznacznie się uśmiechnęła.
– No dobrze, Bławatku, możesz pójść.- powiedziała – Droga jest łatwa i na pewno się nie zgubisz.
Królewicz klasnął w ręce uradowany ze zbliżającej się wyprawy, ale gdy tylko wyjrzał za okno, mina mu zrzedła. Bawiąc się cale popołudnie nie zauważył, że na dworze zapadła noc. Co prawda świecił księżyc, a niebo było rozgwieżdżone, ale i tak było bardzo ciemno. A Bławatek bał się ciemności. Wydawało mu się, że w ciemności czają się potwory, które tylko czyhają żeby wyskoczyć znikąd i go przestraszyć. A droga do czarownic prowadziła przez las, pełen cieni i ciemnych zakamarków. Królowa Róża widząc strach na twarzy synka przytuliła go mocno i powiedziała:
– Wiem, ze się boisz Bławatku, ale to lekarstwo jest Różyczce bardzo potrzebne. Wyślę z tobą naszą domową sowę. Jeśli będziesz szedł za nią i nie rozglądał się na boki na pewno nic Cię nie przestraszy i bezpiecznie dotrzesz do Czarownic. A jeśli jakiś cień cię i tak będzie chciał cię przestraszyć to powiedz mu grzecznie „dobry wieczór” i idź dalej.
Bławatek nie przekonany pokiwał głową, ubrał się ciepło i ruszył do lasu. Sowa leciała nad nim pokazując drogę. Bławatek cały się trząsł, ale szedł dzielnie i myślał tylko o tym, żeby nie zgubić sowy. W końcu wyszedł na polankę, na której stały domki czarownic. Powoli podszedł do Czarownicy, która siedziała na pieńku przed domkiem i patrzyła w niebo przez wielką lunetę.
-Witaj mały królewiczu! – Odezwała się czarownica Bergenia. Właśnie wypatruję przez lunetę naszych przyjaciółek, które zaprosiłyśmy w gości. Będzie dzisiaj wielki zlot czarownic, przygotowałyśmy wspaniałą ucztę. Co cię do nas sprowadza?
– Dobry wieczór – odpowiedział grzecznie Bławatek ciągle się trzęsąc. Przepraszam, że tak nie w porę, ale Mama przysłała mnie po lekarstwo dla małej Różyczki.
– Ach, Różyczka jest chora. To niedobrze, zaraz coś zaradzimy. Pójdziemy do Cynii, która właśnie w kotle warzy nowe eliksiry i znajdziemy jakiś odpowiedni dla Twojej siostry.
To powiedziawszy Bergenia wzięła Bławatka za rękę i zaprowadziła do wielkiego kotła, przy którym stała Cynia. Z kotła buchała para. Cynia dorzucała co chwilę jakieś zioła, dolewała coś z butelek, które stały przy kotle i mruczała zaklęcia. Do nóg łasił się jej czarny kot.
– Moja droga Cynio – odezwała się Bergenia – wiem, że jesteś bardzo zajęta, ale potrzebujemy lekarstwa dla królewny Różyczki.
Cynia podniosła głowę znad kotła, popatrzył z ukosa na Bławatka, coś burknęła pod nosem, a potem zakręciła się na pięcie i pobiegła do swojej chatki. Wyszła za chwilę niosąc w rękach dwie buteleczki. W jednej pienił się zielony płyn, druga była pełna rubinowej cieczy. Podała Bławatkowi zieloną butelką mówiąc:
– To jest lekarstwo dla Różyczki. Trzeba jej dawać jedną łyżeczkę każdego ranka. A potem wskazując na czerwoną buteleczkę powiedziała:
– A to jest Bławatku dla Ciebie. Widzę w Twoich oczach, że byłeś bardzo dzielny i pomimo strachu przyszedłeś po lekarstwo dla chorej siostry. Dam Ci mój specjalny eliksir, po którym strach zupełnie Cię opuści.
Bławatek podziękował grzecznie, a potem niewiele myśląc otworzył swoją buteleczkę i wziął porządny łyk eliksiru. Od razu poczuł się lepiej. Na polankę tymczasem zaczęły zlatywać się zaproszone czarownice i całe stada ptaków. Bergenia witała się ze wszystkimi serdecznie.
– To ja już pójdę. Dziękuję za lekarstwa. – Powiedział Bławatek i ruszył ścieżką przez las do domu. Sowa leciała cały czas przed nim, ale już nie przyglądał jej się tak pilnie. Czuł się znacznie pewniej i lepiej po łyku cudownego eliksiru Cynii. Nawet nie zauważył jak mu minęła droga. Zarumieniony od szybkiego marszu wbiegł do komnaty Różyczki i wyciągając buteleczki zza pazuchy zawołał:
– Mamusiu, mam lekarstwo dla Różyczki, ale mam też cudowne lekarstwo na swój strach. Dostałem od Cynii. Dzięki niemu wcale nie bałem się w drodze do domu.
Królowa wzięła obie buteleczki, podała zielone lekarstwo Aksamitce, a potem otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia przyglądając się czerwonej buteleczce. Odkorkowała ją i spróbowała odrobinę. Nagle na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
– Wiesz syneczku, to jest najlepszy na świecie sok poziomkowy Cynii. Nie żadne lekarstwo na strach.
– Jak to?- zdziwił się Bławatek. – Przecież wcale się po nim nie bałem.
– Tak. – powiedziała królowa – Ale to dzięki temu, że bardzo chciałeś pomóc siostrzyczce zapomniałeś o własnym strachu. Jesteś bardzo dzielnym chłopcem i dobrym bratem, dlatego nie potrzeba Ci żadnych eliksirów. Potem przytuliła Bławatka i czule go ucałowała.
Moim stwierdzeniem jest toż jeden spośród najzdrowszych tekstów tych okresów. Każdemu czytającemu ten rozdział polecam doszkolić się z stylu angielskiego, bo za możliwość i istanieje wiele pięknych części spośród takimi pracami.
Jedno dziecko wspaniale się bawi na obozie, a młodsze zostało w domu, ale też korzysta z dobrodziejstw obozowych – czytam mu bajki na dobranoc i jest zachwycone.
Dziękuję za bajki – za dobry uczynek napisania i opublikowania dla mas.
A szczypawki do zabawki..
Dziękuję