Warunki brzegowe
Kiedy zbliża się czas zapisów na obóz pojawiają się zawsze pytania z cyklu ” Seempai …a czy moje dziecko się nadaje?:)
Odpowiedż jest zwykle taka sama – każde dziecko się nadaje, chociaż nie wszystkie powinny jechać za wszelką cenę:)
Zwykle rozmawiamy o granicy wiekowej, o samoobsłudze, o tęsknotach obustronnych o tym kto dzielny, a kto mniej, o rozwoju emocjonalnym, społeczny, i takich tam… A dzisiaj, wyobraźcie sobie, przy śniadaniu naszła mnie refleksja, że powinniśmy też może wspomnieć o minimalnym wzroście?:)
Bo wchodzę na stołówkę i cóż widzę?
Stoi sobie mały dzielny samoobsługowy człowieczek obok stołu, na stole poustawiane na stojakach naczynia z gorącą zupą mleczną, parowkami, kosz z chlebem i cała reszta jedzenia. Stół tzw. szwedzki więc wybór solidny.
I cóż robi człowieczek? Otóż wspina się na palce, wydłuża się niczym obudzona kobra z koszyka ii usiłuje wzrokiem i nosem przeniknąć ponad brzeg naczynia, żeby zobaczyć parowki i ogarnąć bezmiar zupy mlecznej. Udaje się średnio, ale wiadomo przynajmniej co w którym naczyniu jak pachnie:) Potem podnosi do góry wysoko ręce jak dyrygent z batutą przed koncertem i losuje w ciemno chleb z kosza…i tu wkracza oczywiście sempai, który pyta co nałożyć i rozwiązuje dalsza eskalację problemów.
I jak to mówią, nie wzrost się liczy, a hart ducha…ale jednak, pomyślałam sobie…ciężko tak nie móc zobaczyć parówek 🙂
Ot, taka dykteryjka stołówkowa 🙂
Najnowsze komentarze