Głos Kołatka: Przegląd najpopularniejszych gatunków stworów stołowkowych.
Jak zapewne czytelnikom wiadomo, mamy tu bardzo fajną stołówkę, i jak to na stołówce bywa… przychodzą się tam żywić różne stwory. Po wyglądzie i zachowaniu, można je łatwo sklasyfikować jako znajome gatunki, które teraz chcielibyśmy przybliżyć zainteresowanym hodowcom.
Milord osobliwy – siedzi prosto, je dystyngowanie, toczy wzrokiem dookoła w poszukiwaniu kogoś, kto sprzątnie mu sprzed nosa brudne talerze. Zdarza mu się przywołać służbę albo na nią łaskawie skinąć, wskazując pusty talerz. Nieusatysfakcjonowany – odchodzi od stołu bez słowa podziękowania zostawiając na stole brudną zastawę.
Krzywosiad pospolity – nie zawraca sobie głowy odsuwaniem krzesła od stołu, żeby usiąść. Wciska się w lukę między stołem a oparciem bokiem, jednym pośladkiem, zgrabnie wyginając kręgosłup w eskę. Je i pije jedną ręką, najczęściej w pośpiechu, rzadko zdejmuje z głowy czapkę, gotów na każde zawołanie zerwać się od stołu i pograżyć w konwersacji ze współbiesiadnikami z innych stołów. Esowate wygięcie kręgosłupa i minimalne podparcie w czasie siedzenia predystynują go do szybkiego zrywania się od stołu.
Papracz przeokrutny – je tam gdzie siedzi, siedzi na tym co je. Jedzenie i picie w czasie posiłku rozkłada wszędzie dookoła, tylko nie na talerzu. Potrafi rozlać herbatę z zamkniętego kubka niekapka, rozsmarować zamrożone masło na serwecie, zrzucić nóż i widelec jednocześnie mieszając i rozlewając kompot oraz prowadząc ożywioną konwersację z pobliskimi stołami – przy czym – zupełnie żadnej z tych rzeczy nie zauważyć. Dość uciążliwy w hodowli, ponieważ ubranie papracza wymaga tak samo częstych zmian jak obrus, co w żaden sposób nie zniechęca go do większej koncentracji na czynnościach związanych z jedzeniem i piciem.
Zwisacz ozdobny – bliska rodzina krzywosiada pospolitego. Postawa bardzo podobna, esowaty kręgosłup ale wsparty łokciami na stole. Najczęstszą postacią występowania jest jednozwis główkowaty – postać esowato wygięta, głowa wsparta na dłoni z łokciem na stole, druga ręka wykonuje w talerzu nieskoordynowane ruchy grzebiące. Nierzadko też możemy obejrzeć pobratymca tego gatunku – jednozwisa rozpłaszczonego. U tego gatunku jedna ręka osobnika leży cała na stole, na niej głowa wraz z górną cześcią ciała – druga ręka najcześciej również grzebie w talerzu w sposób losowy.
Wybrzydzacz zmienny – dość pospolicie występujący gatunek stwora stołówkowego. Zajmuje miejsce za stołem, a następnie zaczyna toczenie dookoła zbolałym wzrokiem. Zapytany o powód pustego talerza z bólem w oczach zeznaje, że niczego nie lubi i nic mu nie smakuje. W hodowli zaleca się szczególnie stanowcze postępowanie z tym gatunkiem – skierowanie do najbliższego półmiska zjedzeniem gdzie wybrzydzacz musi znaleźć dla siebie coś do zjedzenia, a nastepnie to zjeść. Hodowcy o słabszych nerwach powinni unikać kontaktu wzrokowego z wybrzydzaczem w trakcie jedzenia. Wdawanie się w dłuższe pertraktacje grozi hodowcy migreną i zanikiem własnego łaknienia.
Grzebacz krzywołapny – daleko spokrewniony z krzywosiadem. Charakterystyczną cechą gatunku jest całkowicie nieergonomiczne i niewygodnie trzymanie sztućców przy jednoczesnym podpieraniu głowy i grzebaniu nimi w talerzu ze zmiennym szczęściem. Obserwuje się różne mutacje tego gatunku, od zwykłych trzymaczy sztućców do góry nogami do form wysoko rozwiniętych, jedzących zupę łyżką trzymaną pionowo w obu rękach przyklejonych do czoła przy jednoczesnym oparciu łokci po obu stronach talerze.
Pożeracz bezkrytyczny – najłatwiejszy w hodowli i najwdzięczniejszy z gatunków stołówkowych. Posadzony przed talerzem zjada co ma, z uśmiechem pyta o dokładkę lub dziękuje po zjedzeniu. Dyskretnie unika niesmakujących mu potraw z uwagą wybierając te, które lubi bez robienia zbędnego zamieszania. Zapytany o przebieg posiłku potrafi jednym tchem wyliczyć co zjadł i co jeszcze zamierza zjeść. Z życzliwością odnosi się do współbratymców – wychodząc ze stołówki ogłasza wszystkim napotkanym co jest do jedzenia i jakie smaczne.
Wszystkie z opisanych gatunków występuja na co dzień w przyrodzie i wymagają niestety znacznego zaangażowania i nakładu pracy ze strony hodowcy. Jest to jednak w ostatecznym rozrachunku satysfakcjonująca praca, która przy odpowiednich środkach i metodach może sprawić, ze większość egzemplarzy zamieni się w miłe i sympatyczne pożeracze zwyczajne. Kończąc tym samym ten krótki przegląd życzymy wszystkim hodowcom wielu sukcesów, wytrwałości, samych dobrych metod i zachowania własnego apetytu oraz zdrowych zmysłów:))
Yoshi
Redaktorka naczelna Głosu Kołatka
Tak, my hodujemy mlaskacza głośnego, ale chyba atmosfera stołówki pozwala mu skutecznie się ukryć. Hodowcy domowi ciężko pracują nad przeobrażeniem stworów z poczwarki w osobnika dorosłego i jesteśmy wdzięczni hodowcom obozowym za wsparcie. Pozdrawiamy wszystkich hodowców obozowych 🙂
Tak, mlaskacze nie wybijają się w tłumie stołówkowym:)) mają rozwinięte zdolności mimikry w głośnym otoczeniu:)) Wyróżniają się też małą szkodliwością dla środowiska ile jedzenie nie wypada z buzi:)
A jakie zaangażowanie i nakład pracy wymagany jest od hodowcy, który w swoim stadzie ma krzyżówki… 😉
Tak, czasem to zadanie przyprawiające o stałe migreny:))