Co ślepemu po oczach…
…pamiętacie takie stare powiedzonko, zwykle rzucane z lekkim przekąsem? 🙂 Kontekst ma przeróżny, bo wiadomo, w różnych sytuacjach je stosujemy. Ja chyba najczęściej mówię, że ktoś ma „oczy z guzików”, bo chyba bliżej mi do porównania kogoś z misiem o guzikowych niewidzących oczach, niż ze ślepcem. Ale generalnie, chodzi o to samo… niby mamy sprawne oczy na swoim miejscu, a jakbyśmy ich w różnych sytuacjach nie mieli. Nie będziemy rozpatrywać tu momentów roztargnienia, zdekoncentrowania, zapominalstwa itd… Chciałam w miejscu, w którym mówimy o wzroku, powiedzieć kilka słów nie tylko o dioptriach, ale i o funkcjach wzrokowych.
Kiedy zgłasza się do mnie rodzic mówiący o tym, że dziecko ma trudności z łapaniem czy kopaniem piłki, że jest niezdarne, że nie lubi czytać, czyta wolno, bazgrze jak kura pazurem, przekręca litery, zawsze w pierwszym odruchu pytam – czy sprawdzaliście Państwo oczy? I wtedy pada sakramentalne : „Tak, oczywiście, wzrok ma świetny, nie musi nosić okularów, byliśmy u okulisty”. A ja drążę… aleeeeee, czy sprawdzaliście jak dziecko widzi? Czy jego funkcje wzrokowe (bynajmniej nie wady wzroku związane z dioptriami) pozwalają mu na prawidłowe używanie oczu do codziennego działania? I wtedy najczęściej oczy Rodziców robią się jak przysłowiowe „5 złotych”, bo ale o co w ogóle mi chodzi….
A chodzi mi o rzeczy kardynalne dla naszego sprawnego funkcjonowania w przestrzeni: płynne ruchy oczu, konwergencję, akomodację, widzenie obuoczne, ruchy sakkadowe, stabilizację pola widzenia. Brzmi magicznie, ale wszystko to jest nam potrzebne, żeby czytać, pisać, łapać piłkę, trafiać do celu, obserwować świat. Dziecko, które ma trudności z konwergencją, nie złapie prawidłowo piłki, bo nie zobaczy na czas, że piłka do niego leci, trudności z akomodacją oczu będą utrudniały np. przepisywanie z tablicy, bo przecież trzeba szybko patrzeć daleko (na tablicę) i blisko (do zeszytu), problem z ruchami sakkadowymi – skutecznie utrudni czytanie. Widzenie obuoczne – jeśli jest prawidłowe, obraz w oku jest ostry, ale jeśli jest nieprawidłowe (występuje zez ukryty – czyli taki, którego nie widać tak na pierwszy rzut oka) to obraz przed oczami się będzie rozjeżdżał, będzie od tego bolała głowa, dziecko będzie się męczyło, dekoncentrowało, odmawiało czytania. No i samo ustawienie gałek ocznych oraz wodzenie wzrokiem niezależne od ruchów głowy.
Dzieci nie wiedzą czy widzą dobrze, czy źle, bo nie mają pojęcia jak powinny widzieć. Dlatego, nie skarżą się na problemy ze wzrokiem. Kiedy nauczyciel przedszkolny albo szkolny zauważa trudności, albo sami widzimy, że rysowanie „jak po grudzie”, pisanie – masakra, różnicowanie na obrazkach – słabo – w pierwszym odruchu – sprawdzamy ostrość widzenia u okulisty. I bardzo słusznie. Ale jeśli okulista mówi, że wzrok jest prawidłowy – warto udać się do optometrysty lub ortooptyka i sprawdzić funkcje wzrokowe.
Jako dociekliwa z natury terapeutka, która lubi sobie dziecko obejrzeć w całości, często zadaję pytania o rysowanie, czytanie, pisanie. I co słyszę: „a nieeee, rysować to nie lubi, w konturach – nie da się utrzymać, gryzmoli strasznie”, ” nie nie, książeczki go nudzą, nie lubi drobnych obrazków, trochę poogląda, a potem zamyka” , „puzzle – o nie to męczarnia, nie cierpi, ułoży trzy i i już nie chce”, „czytanie – bosszzzz, ledwo czyta, nie składa liter, przekręca, nie odróżnia „p” od „b”, siedzimy tłuczemy i postępu brak”. Jeśli dziecko jest w wieku szkolnym i nikt w przedszkolu wcześniej nic nie zauważył (a wierzcie mi, że jest to powszechne) – to od razy włącza się lampka „zagrożenie dysleksją”. I czekamy męcząc się codzienną walką do 3 klasy, bo mniej więcej w tym wieku kieruje się dziecko na diagnozę dysleksji (wcześniej jest w grupie dzieci zagrożonych dysleksją). Podczas, kiedy tak naprawdę, powinno się od razu zbadać funkcje wzrokowe, żeby wykluczyć tzw. optodysleksję, mająca podłoże właśnie w zaburzeniach widzenia. Jeśli tu jest pies pogrzebany, jak najszybciej warto podjąć terapię widzenia i jest duża szansa, że trudności znikną albo zmniejszą się znacząco. Nie zawsze wszystko da się naprawić, zależy od przypadku – ale problemy dzieci w ostatnich latach niezwykle często wynikają właśnie z trudności z widzeniem.
Zgadzam się z ortooptystami, którzy mówią, że w 4 roku życia każde dziecko powinno mieć przebadane podstawowe funkcje wzrokowe, bo mniej więcej od tego wieku zakładamy pełną integrację zmysłową. Im szybciej się na to zwróci uwagę, tym lepiej, tym większa szansa na szybką interwencję i poprawę przed rozpoczęciem edukacji. Dzisiejsza standardowa „diagnoza gotowości szkolnej”, którą dostajecie na zakończenie przedszkola – kompletnie nie uwzględnia tego, czy dziecko jest gotowe do podjęcia nauki od strony neuromotorycznej. Ot, dowiadujemy się o emocjach, o samoobsłudze, o tym czy umie segregować śmieci, czy liczy sprawnie itd. Tam gdzie wszystko jest pięknie – to jest pięknie. Ale 6 latek, który ma trudności z malowaniem szlaczków, różnicowaniem wzrokowym, rozpoznawaniem literek (najczęściej kwituje się to potem słowami, że w sumie to coś tam robi, ale nie lubi)… luuudzie, powinien być naprawdę wcześniej dostrzeżony i przebadany, nie tylko wzrokowo. I powinien był dostać wsparcie. W 6 roku życia to jest ostatni z ostatnich dzwonek. Im dziecko młodsze, tym neuroplastyczność większa, a co za tym idzie szansa na szybki postęp i poprawę. Im dalej w las – tym trudniej.
Na logikę – kto będzie lubił robić coś, co musi, ale w każdej chwili sprawia mu to ogromną trudność? A ile by nie zrobił, to nie odnosi sukcesu? Nie znam takich, co rodzą się do bycia Syzyfem i czerpią z tego niekłamaną satysfakcję 🙂
Chciałabym też zwrócić uwagę, że dzieci z nierównomiernym napięciem mięśniowym, z dużym prawdopodobieństwem będą miały też problem z funkcjami wzrokowymi – bo oczy… to w skrócie – też mięśnie? 🙂
W tym miejscu może się zatrzymam, bo popłynę za daleko, a ocean przed nami wielki :). Temat integracji zmysłowej jest bardzo ważny, oczy – to jedna z szalenie istotnych składowych naszego funkcjonowania. Bez oczu się da – wiadomo, inne zmysły będą kompensowały utratę wzroku jak potrafią, ale jest niezwykle trudno. A z oczami, które działają nie tak jak trzeba – jest jest chyba jeszcze gorzej – bo niby wszystko na swoim miejscu – ale jakby popsute i nie wiadomo dlaczego?
I tu pozwolę sobie na… nie wiem… chyba lokowanie produktu? 🙂 ale co tam… Dine in the Dark – międzynarodowy projekt stowarzyszenia osób niewidomych. Jest też w Warszawie, można zjeść kolację w ciemnościach – polecam, niesamowite doświadczenie poznawcze, wiele uczy o sobie 🙂
Z tą integracją, trudnościami w nauce i całym innym szeregiem problemów, z jakimi się dzisiaj zmagamy u dzieci – to nie jest taka prosta sprawa. wszystko wpływa na wszystko, jedno łączy się z drugim, jak w jednym miejscu popsute to w drugim też będzie kulało. A wszystko to razem wpływa na nasz wspólny dobrostan, emocje, uczucia, poczucie wartości, chęć do pracy, nauki, do życia…
Postanowiłam w tym roku, trochę przy okazji naszej krainy 'Duchów Zmysłów’ poopowiadać Wam o rzeczach ważnych w rozwoju dzieci z perspektywy instruktorki aikido, terapeutki SI… a nuż komuś się przyda, zapali ostrzegawcze światełko i choć jednej duszy potem stanie się przez to łatwiej?
Yoshi
Ciekawy temat i tyle się można dowiedzieć. Zmysł wzroku niezmiernie ważny.