Trening czyni mistrza…
Mamy tu, jak wiecie obóz treningowy i jak to w sztukach walki ale też i w życiu – trening czyni mistrza :)… a brak treningu – wicemistrza.
Treningów Aikido nie muszę nikomu przedstawiać, bo przecież wszyscy tu Aikidocy, jeśli nie z dziada pradziada – to gorąco praktykujący tę piękną sztukę walki. A jak to w Aikido, praktykujemy dla budowania swojej własnej doskonałości, nie dla wyniku, więc i tę szlachetną zasadę przekładamy na nas obozowy czas.
Mamy zatem:
– trening wstawania z łóżka na czas- czyli wtedy kiedy jest pobudka. Nie przed czasem (o 5 rano z budzeniem całej okolicy) i nie po czasie (nieeeee, ja nie wstaje, jeszcze chwileczkę). Wersję pierwszą trenujemy mniej więcej do 2-3 dnia obozu, od dnia trzeciego przechodzimy na trening wersji drugiej 🙂
– trening ubierania się nie codziennie w te same majtki (Ale przecież są tylko jedne? Jak to? Są jeszcze inne? Ojeej!)
– trening słuchania kiedy ktoś do nas coś mówi i nie mówienia w tej samej chwili
– trening powstrzymywania się od pytań, zanim nie zostanie powiedziane coś do końca
– trening słuchania ze zrozumieniem treści wypowiedzi – potworna orka na ugorze 🙂
– trening nie zadawania pytań z czapy, z kosmosu czy jak kto tam nazwie do tego, co było już powiedziane, albo po prostu kompletnie ad hoc w stylu „Czy sempai chciałaby być zjedzona?” – ugór do zaorania w tym miejscu jest wielki jak Droga Mleczna i bez traktora od Reptilian 🙂 chyba się nie obędzie…
– trening lokalizowania swoich rzeczy w pokoju, otoczeniu i pamiętaniu o tym, że się je posiada (myśleliście może o mini lokalizatorach do czapek i bidonów? jest na sali jakiś wynalazca?)
– trening dla Mugoli – „Życie bez Magii” czyli osobistego dbania o swoje rzeczy i porządek w otoczeniu – Jak to, to piasek spod butów sam się nie wynosi z pokoju? Łóżko nie ma przycisku „pościel się”? Mokry ręcznik nie wysycha zamknięty w szafie? Przecież jak się wraca z basenu i wrzuci go do worka razem z mokrymi gatkami, to zawsze magicznie pojawia się w nim z powrotem suchy.
– trening mycia się pod prysznicem (razem z myciem zębów) w czasie nie dłuższym niż 5 minut – Seeeeempai nie daaaa się! Naprawdę?… Seeempai ile mi czasu zostało? Minuta… Ooook, to jeszcze mam dużo czasu na zęby… 🙂
To takie tam, podstawowe treningi…
Do tego jeszcze dokładamy trening mówienia „dzień dobry”, nawet jeśli jest 8 rano i wleczesz się jak zombie na śniadanie 🙂 oraz powstrzymywania się od mówienia „dzień dobry” przy każdym spotkaniu 🙂
Bo, proszę Państwa, trening czyni mistrza… 🙂 A wiecie, jak już się człowiek znajdzie na własnym wewnętrznym pudle, to tylko trzeba podtrzymywać efekt, żeby z niego nie spaść 🙂
Yoshi
Najnowsze komentarze