Resume 2
No tak, są takie obozy, że blogowanie płynie i jest czas, a są takie jak ten, że tylko resume się da napisać i to co kilka dni. Nawet jak tematy się pojawiają, to minut za mało w dobie 🙂
Nadmorskie klimaty też nas tutaj nie oszczędzają, bo wiadomo, jak to nad polskim morzem – pogoda zmienną jest i co sobie zaplanujesz na rano, musisz zrobić po południu albo odwrotnie. Nawet AccuWeather nie daje rady 🙂 Dynamika pogodowa wymusza dynamikę planową, wodowanie statków odkładaliśmy dwa dni (stały w suchych dokach) a olimpiada piracka i odkłada się już też drugi dzien. Ale może jutro – kto wie? Na szczęście alternatyw mamy zawsze dużo, Plan A, plan B, plan C. Na pogodę w gruncie rzeczy też nie narzekamy – tylko po co tyle miesza?
I tak tu sobie żyjemy, z cumami na biegowo, gotowi do szybkich zwrotów i halsowania pod wiatr 🙂
Wczoraj miało być padająco – a rano, słoneczko więc wszyscy hyc na trening na plaże, a potem budować fortece z piasku. Plaża jako wielozadaniowe dojo i pole do zabawy sprawdza nam się świetnie. Co przetestowaliśmy wstępnie w tym roku – udoskonalimy na przyszłym. Pierwszy rok w każdym miejscu to lekkie pole minowe 🙂 i trzeba być gotowym na rozbrajanie.
No to tak:
– Fortece zbudowane – Shogun ocenił, uznał, że w każdej chętne by pomieszkał i każda obroni krainę przez piratami. W czasie budowy odkryto źródła i ziemie wodonośne, pojawiły się studnie głębinowe, a niektórych budowniczych trzeba było uważnie szukać, bo fosy były głębokie jakby planowały iść w zawody z Rowem Mariańskim 🙂
– Korsarskie statki zbudowane, zwodowane, pływające – flota jak się patrzy
– Przygotowanie bojowe się rozwija – trenujemy codziennie
– Bitwa na planszy trwa, szala zwycięstwa ciągle się waży
– Odkrycia w czasie komisji czystości pokazują, że w łóżku mieszka nie tylko pidżama ale też jabłka (na szczęście nie ogryzione) oraz pęczek suchych kwiatów, co je szkoda wyrzucić.
– Pojawiły się delikatne próby korupcyjne – w jednym z pokojów zawisł w toalecie nad spłuczką obrazek pieska i KOTKA… że szczególnym uwzględnieniem KOTKA, żeby komisja poczuła się wyjątkowo „dopieszczona” 🙂
– dezodoranty (te do bycia pachnącym i eleganckim) są jednakowo groźne i duszące całą okolicę jak psikacze na komary – szczególnie jeśli ktoś zostawi niekorzystny zapach w toalecie i użytkownicy chcą ZABIĆ zapach. Nastąpiła konfiskata sprzętu.
– Samodzielność stołówkowa i uczynność samoczynnie doprowadza się do perfekcji. Jako, ze trzeba po zjedzeniu sprzątać wszystko ze swoich stolików i odnosić – stolik Sempaiów stał się obiektem pożądania Zielonych. Jak tylko sprzątną swój stolik, czają się na nasz… człowiek wypije herbate, odwróci się, żeby nalać drugą a szklanka już w drodze do kuchni. Kto pierwszy ten lepszy 🙂 Trzeba mieć refleks…
– Nie udaje się nam ciągle wygrać z nadmiarem nakładanego jedzenia na talerze – czyli „nałóż tyle ile zjesz – nie marnuj jedzenia” ale to chyba będzie zadanie na „rok w domu” – czyli trenujemy dzieci, żeby same świadomie nakładały sobie jedzenie (albo przynajmniej decydowały o tym ile) i doprowadzamy do tego, żeby zjadły wszystko. Mniej – znaczy więcej 🙂
– Dziś była niedzielna kumulacja – czyli zebrały się wszystkie kosmiczne sprawy, choroby, słabostki, smuteczki, pomysły i przedziwności, które na pewno czaiły się od początku obozu, ale czekały aż osłabniemy nieco. A rzeczywiście, trochę osłabliśmy, bo i wychowawcy wpadali na dziwne pomysły z kategorii „dobrymi chęciami jest piekło brukowane”- ale już jesteśmy znowu w formie. Daliśmy odpór 🙂 Kogo dotyczyły – ten wie, kto nie wie – nie ma się nad czym zastanawiać – bo nie jego dotyczą 🙂 Jutro jest inny, piękny i nowy dzień…
– Smuteczki i tęsknotki – rzecz normalna, zwłaszcza pod koniec obozu. Normalne są też psztykanki, bo ktoś jest kimś zmęczony, bo komuś coś zaczęło przeszkadzać – im bardziej wszyscy są wyczerpani, tym mniej tolerancyjni. To co na początku wydawało się u kolegi albo koleżanki fajne i super – teraz jest okropne i denerwujące. Normalny objaw. Bywa też, że kto przyjechał najlepszym przyjacielem – wyjeżdża obrażony. Lajf 🙂 Minie…
Cóż, nie tworzymy tu idealistycznej, pięknej komuny, AI KI – czyli miłość i harmonia mają swoje granice:) i warto pamiętać, że o ile można stworzyć w miarę sprawnie funkcjonującą ekipę w 12 dni o tyle nie sprawimy, żeby się ktoś z kimś polubił, zadzieżgnął tsahilu z każdym albo z kimś kto mu nie pasuje, był zawsze jak kwiat lotosu itd itd. Dzieci to mali ludzie, a ludzie są różni i nie każdy dogada się z każdym… owszem zniesie (co też jest wielką nauką), ale potem z ulgą odetchnie. A niektórzy odwrotnie – zostaną brother in arms 🙂 na wieki wieków…
A my każdą sytuację staramy się rozwiązywac, wspierać czy słowem, czy ramieniem…
A wczoraj był budyń czekoladowy… całe mnóstwo…
I tak tu sobie żyjemy, z cumami na biegowo 🙂
Yoshi
Najnowsze komentarze