Czarnym być…
… nie jest łatwo. Zwłaszcza jak się żyło w głębokim wewnętrznym przekonaniu, ze Czarnym na obozie to wolno wszystko, mogą jeść co chcą, robić co chcą, chodzić spać kiedy chcą i w ogóle… luzik. W tym roku najstarsza generacja RO urosła na tyle, że pożegnała się z LSA. W przyszłym roku powitamy ich, mam nadzieję jako grupę Mitsubishi 🙂 na własnej Letniej Szkole. A tymczasem rośnie nowa generacja Czarnych w zgoła nowych warunkach 🙂
Największym wyzwaniem bycia w Czarnych jest to, że trzeba samodzielnie o wszystkim myśleć, czyli budzić się i wstawać na czas, sprzątać, pilnować czasu zbiórki, kłaść się spać samodzielnie o określonej porze itd itd…
Innym wyzwaniem jest konieczność samodzielnej organizacji pracy w określonym czasie… Trochę jak wdrażanie planu daltońskiego 🙂 Czyli – jest do wykonania zadanie, można wybrać kiedy w ciągu dnia (oczywiście w określonych przedziałach) się je wykona, ale ma być wykonane. Na początku jest wielkie niedowierzające” Ale, ze o co cho?”…potem przychodzi faza wyparcia, potem negocjacji z sempaiem, potem próby uniknięcia przez rozkładanie rąk ” ale my nie wiemy jak?”, a czas płynie. Ostatecznie presja czasu w połączeniu z prawdziwie polskim „ja nie dam rady?” sprawia, że zadanie zostaje wykonane, grupowo, bez kłótni (a wcześniej była aferka o każdy bzdet), na czas i z powodzeniem. Wystarczy uważnie obserwować proces i nie przeszkadzać 🙂
To czasem tak jak z rozwojem umiejętności u dziecka – wystarczy nie wyręczać, w trudnościach mądrze wspierać (czasem wystarczy wspierające milczenie? albo sama obecność ?:) I z „nie da się, nie umiem” robi się „da się, umiem”.
Pierwszego dnia marzenia o Czarnej wolności obozowej prysnęły jak mydlana banieczka 🙂 Okazało się, że owszem, wolno więcej, ale kontrola zawsze jest na obozie najwyższą formą zaufania, więc Sempai musi wiedzieć gdzie kto jest, dokąd idzie i dlaczego nie jest tam gdzie powinien. Co za pech…
Upadł też mit zupek chińskich :). Jedzenia było i jest wbród – nawet dla osób jedzących wybiórczo. A jeśli komuś brakuje i potrzebuje więcej – wystarczy zgłosić . Nooooo… ale trzeba to zgłosić? 🙂 W tym sęk… w artykułowaniu potrzeb. I nie ma jak u mamy, że będzie dopytywała „co chcesz zjeść” aż w końcu trafi w aktualny feeling. Je się to co jest, a na kuchnię, całkowicie obiektywnie, nie można tu narzekać.
Ale o przyzwyczajeniach żywieniowych, które rozwalają system…next time 🙂
Wpadliśmy też w tym roku na genialny pomysł randomowego sprawdzania czystości w pokojach Czarnych. Oznacza to, że nie znasz godziny, kiedy zawita „O’Komisja” i będzie przydzielała punkciki. Można zdobyć 20 – poniżej 10 rzecz kwalifikuje się do starodawnej formy „pilota” 🙂 bo inaczej jak przez zburzenie nie uda się zbudować porządku w Stajni Augiasza.
Po wczorajszej wieczornej komisji, dzisiaj wieczorem poszła podsterowana fama, że będzie komisja i pokoje błyszczały…ohohohoho…
Generalnie dążymy do stanu, żeby porządek jako taki utrzymywał się przez cały dzień, a nie tylko z samego rana 🙂 Ale nie zachłystujemy się pierwszym drobniutkim sukcesem, nie zachłystujemy…choć stopa już w drzwiach 🙂
A teraz dobranoc, bo jutro o 6.30 znowu będzie nasz ulubiony obozowy dzień 🙂
Yoshi
Najnowsze komentarze