Dlaczego…
…podczas obozu, kiedy jesteśmy z dzieciakami, zawsze dzięki nim nasuwają nam się pytania o nas dorosłych…
Dlaczego?…
– nie czytamy ze zrozumieniem treści wskazówek przedwyjazdowych, ale oczekujemy od dzieci, że one w przyszłości będą czytały ze zrozumieniem…
– dajemy dzieciom rzeczy, które są niedozwolone (np. telefony) a oczekujemy, że w przyszłości będą stosowały się do umów społecznych…
– kitramy dzieciom po cichu chipsy do bagażu, żeby sobie w ukryciu przed innymi i wychowawcami zjadły (choć nie wolno) – a dziwimy się, kiedy potem w ukryciu przed nami biorą używki…
– nie słuchamy uważnie co dzieci mówią, ale oczekujemy, że one będą nas słuchały…
– sami przekraczamy granice, ale oczekujemy, że dzieci ich nie będą przekraczały…
– nie stawiamy własnych granic albo pozwalamy je przekraczać w każdej chwili (dorosły ma nieustające stand by, jest dostępny zawsze, wszędzie, o każdej minucie, nieważne co robi i gdzie jest…musi wszystko NATYCHIAST) …a potem oczekujemy, że dzieci będą przestrzegać czyichś granic i będą potrafiły poczekać…
– traktujemy dzieci jak małych dorosłych i przekazujemy im wiedzę jak dorosłym, a potem dziwimy się, że tego nie dźwigają… nie śpią w nocy, boją się o zdrowie itp…
– nie uczymy prawidłowo jeść sztućcami (łyżka, widelec + NÓŻ) ale oczekujemy, że będą poprawnie trzymać ołówek i sprawnie pisać…
– traktujemy innych nieuprzejmie, obcesowo, żądamy, domagamy się, ale oczekujemy, że nasze dzieci będą uprzejme wobec innych i obowiązkowo oczywiście lubiane…
– ingerujemy bez pardonu w większość sfer ich życia, ale oczekujemy, że będą samodzielne, samostanowiące…
– nie dajemy im szansy na samodzielne myślenie, wyciąganie wniosków i ponoszenie konsekwencji wyborów, ale oczekujemy, że w przyszłości będą umiały planować, przewidywać, radzić sobie z porażką czy sukcesem…
– nie uczymy dzieci, że większość rzeczy ma początek i koniec, a potem dziwimy się, że przerywają pracę w połowie i nie doprowadzają spraw do końca…
– nie pokazujemy, że wszystko ma swoje miejsce i czas – nie zawsze można robić to co się chce kiedy się chce…
– mamy wielkie oczekiwania wobec innych i co inni powinni nam, ale nie mamy nawet połowy ich wobec siebie…
Tak sobie myślę, że w dzisiejszym świecie pełnym bodźców, chaosu, szumu informacyjnego, bałaganu – im więcej znajdziemy w sobie spokoju, zdrowej równowagi i porządku, a potem przekażemy go dalej – tym łatwiej będzie naszym dzieciom… I nie, nie chodzi o spokój Żabki (nie mylić z franczyzą 🙂 czy zawansowane techniki mindfullness 🙂
Chaos tworzy chaos, omijanie zasad – brak zasad, brak granic – włażenie z butami wszędzie…
Po staropolsku z lekką parafrazą …”Czego Jaś się w domu nie nauczy… żadne Youtuby tego nie zastąpią”…
Yoshi
Nas też. Ale cieszę sie, że jesteście.
Kryzys? 😉 Po 12 dniach jestesmy kwiatami lotosu, ale co roku więcej nas to kosztuje… dlaczego? Ano wlaśnie dlatego jak wyżej… 😉
Ktoś tu ma chyba kryzys i chce wracać do domu:))))))) Spokojnie jutro odbierzemy dzieci:)))) Dacie radę.