Naprawy szkód bitewnych
Niestety jak to bywa po każdej bitwie skutkami konfliktów są zazwyczaj niewinni, a w szczególności natura. Szogun wydał dekret, w którym oznajmił, że Ci, którzy najdokładniej oczyszczą Puszczę z wszelkiego plugastwa i brudu zostaną sowicie nagrodzeni i czeka ich wielka chwała. Cóż było robić, drużyny wzięły worki w dłoń i ruszyły do puszczy zbierać zalegające śmieci. Przy okazji porozmawialiśmy o zaśmiecaniu świata tak w ogóle, o dbaniu o naturę (również w czasie lania wody przy myciu zębów), o tym, że „wszystkie śmieci są nasze” więc jeśli leży na trawniku przy domu papierek – to trzeba go podnieść i wrzucić do kosza, a nie udawać, że się go nie widzi. No i wyszedł super spacer po lesie…
To jedna z tych rzeczy, z którymi nieustająco, od lat, na co dzień, jak tępe piły walczymy w klubie. Nie chodzi o to, że przyjdzie pani i posprząta bo to jej praca. Chodzi o to, żeby dbać o miejsce, w którym się przebywa i które się lubi. Nawet jeśli przebywa się tam tylko przez chwilę. Czasem nie jesteśmy w stanie sami naprawić wszystkiego wokół, czasem okoliczności nie zależą od nas, czasem toczymy nieustającą pełzającą wojnę, która nas wyczerpuje niewspółmiernie i trzeba ją skończyć – przenieść się na inne tereny. Ale to co możemy – warto zrobić.
Nieważne, że w szkole po lekcjach wszystkie sale i korytarze będą zamiecione – ważne, żeby nie zostawić po sobie śmieci pod ławkami. Moje otoczenie świadczy o mnie. Nie trzeba być czyściochem z klinicznym podejściem do sprzątania – wystarczy po prostu nie śmiecić, a jak się już naśmieci to posprzątać swoje. Gdyby każdy sprzątał tylko swoje śmieci – wyobrażacie sobie ileż czyściej byłoby dookoła?
Być może w mojej głowie dawno już zmiksowało się nieodwracalnie soc-wychowanie („Cały naród buduje swoją stolicę” 🙂 ) z japońską uprzejmością, dbałością o komfort innych, kulturą, wrażliwością na naturę i otoczenie. Trudno mi przejść do porządku dziennego nad brakiem szacunku do cudzych rzeczy (nie moje – to mogę wziąć, poużywać, popsuć i rzucić w kąt co mnie to obchodzi), trudno znieść gadanie na cały głos przez telefon w miejscach publicznych (a co mnie obchodzi jaką kieckę ma Gosia?), nieuprzejmość, roszczeniowość, brak podstawowej ogłady, stawianie się w centrum wszechświata, włażenie innym na głowę swoim zachowaniem, bezmyślność i eksponowanie swojego ego za wszelką cenę.
Nigdy nie przyzwyczaję się do walącej na cały regulator muzy nad brzegiem jeziora, gdzie cisza, plusk wody, szum drzew powinny być błogosławieństwem dla skołatanej duszy.
Pamiętam jak było bez telefonów, komórek, YT, Insta, FB, internetów… nie tęsknię za tamtymi czasami. Kocham postęp technologiczny. Rozwijający się świat daje wspaniałe możliwości, tylko kurczę, my ludzie, jakbyśmy się przy tym… zwijali?
Taki mem biega po internetach, nie wiem, czy prawdziwie przypisywany Bogusławowi Lindzie ” Kiedyś pomaganie było normalne, teraz jest modne”. Coś w tym jest. Ostatnio usłyszałam w czasie dyskusji od jednej z pań (ze sporą dozą pretensji) że „nie wiedziała, że pomagamy poszkodowanym przez wojnę na Ukrainie, bo szukała w internecie i nie było to nigdzie u nas napisane”. No cóż… nie mamy w zwyczaju ogłaszać w internetach tego, ile i jak komuś pomagamy. Pomaganie nie jest na pokaz. 🙂
I ciągle jesteśmy w tej pierwszej opcji – śmieci – do kosza, nie pod łóżko 🙂
Yoshi
Najnowsze komentarze