…Kulturalny Samuraj….
…tak, kultura, szacunek i elegancja – to nieodłączne cechy samurajów z dworu naszego Shoguna. Ponieważ zauważyliśmy, że w czasach wojen i szalonego świata, takie proste sprawy jak mówienie dzień dobry, dziękuje, proszę, przepraszam, do widzenia…nie jest coraz częściej odruchem naturalnym – będziemy codziennie pracować nad przywróceniem tego stanu do właściwej równowagi. Być może, gdy spotkamy się w dojo po wakacjach, nie będziemy już „niewidocznymi sempaiami” których omija się po wejściu do dojo jak mebel i przebiega obok do szatni bez słowa „dzień dobry”. Może niektórzy dowiedzą się, że nie wypada wpadać w słowo kiedy rozmawiają starsi, należy grzecznie prosić zamiast wymagać i oczekiwać, dziękować jak mama zrobi kanapki do szkoły albo poda kurtkę przy wyjściu, podnieść „nie swój papierek” we wspólnym pokoju, sprzątnąć kiedy brudno „bez rozkazu” i czekania aż zrobi to „pani do sprzątania” itd. Można by tu wymieniać te małe grzeszki, które codziennie są popełniane… Tak często w pośpiechu nie zwracamy uwagi na te proste rzeczy, a potem nie możemy się nadziwić, że ktoś o kimś tak bez szacunku, bezczelnie, bez kultury, że żąda, że się domaga, że co sobie myśli, że jak tak można?…
Może być też, że słowo „przepraszam” odzyska dawną wartość i będzie znaczyło ” zrobiłem/-łam głupotę, więcej nie będę” a nie tyle co napis na dropsach.
Mamy świadomość, że całego świata nie naprawimy…ale może chociaż mały kawałek? Ten własny?:) Mówią, że diabeł tkwi w szczegółach…póki szczegół mały..to i diabeł wydaje się niegroźny. Ale diabły mają to do siebie, że rosną znacznie szybciej niż anioły…:)
ładnie napisane 🙂
Uhm! Kiedyś było „My Toyota is fantastic”, a teraz „My kid is fantastic” 🙂
…co nagle to po diable:) mawiała moja babcia i święta to prawda. Pośpiech potrafi zabic najlepsze intencje i zamiary. Nie da się ogarniac wszystkiego, zwłaszcza w naszym chorym pędzącym świecie…ale czasem po prostu warto się zatrzymać i sprawdzić, czy ilość ciagle przekłada się na jakośc:) Jak w japońskich samochodach…
I dlatego właśnie mój syn jeździ na te obozy od dawna, to nie tylko zabawa, wypoczynek ale przede wszystkim nauka jakiej rzadko mogą doświadczyć w obecnym systemie edukacji.
Zgadzam się, choć myślę, ze to nie tylko wina systemu edukacji, na który narzekamy my (tak, jak narzekali nasi rodzice i dziadkowie) i zapewne narzekać będą także nasze dzieci i wnuki. My sami też jesteśmy winni temu, że w pośpiechu codzienności czasem nie zauważamy, czasem ignorujemy niektóre zachowania naszych pociech (jak choćby te wspomniane papierki czy „Sajgon” w szafie lub na biurku).
Koncepcja „łagodnego przejścia” od roku szkolnego do wakacji przez LSA jest genialna, bo to, co naszym dzieciom zostanie przekazane/przypomniane zgodnie z filozofią opiekunów, pozostaje aż do końca wakacji, a często nawet dłużej. Już tak widocznie jest, że autorytety zewnętrzne są ważniejsze niż „domowe”. Pozostaje się tylko cieszyć, że nasze dzieci trafiły w dobre ręce.
Tak kultura to podstawa i jeszcze to mlaskanie przy jedzeniu dla podkreślenia smaku…..
U nas mlaskanie przy jedzeniu – passe!..ale w Japonii siorbanie zupy – jak najbardziej pożądane:) I to też warto wiedzieć, gdzie co wypada:)
Dobrze powiedziane …