Bajeczka na dzien dobry
Nie było bajeczki na dobranoc…bośmy się pospali:) bez bajki…zwykłe switch off. Ale ponieważ dzisiaj imprezujemy – będzie opowiastka na dzień dobry:)
Dzień dobry i miłego dnia:)
Smoczy Festyn
W Kwiatowym Królestwie budził się piękny letni dzień. Słońce ozłociło wieże Kwiatowego Zamku i ciepłym promieniem połaskotało śpiącego królewicza Bławatka w nos. Bławatek otworzył oczy i jak sprężyna wyskoczył spod kołdry. Zanim niania Aksamitka zdążyła go zawołać był już ubrany i pędził po schodach do wielkiej sali balowej. Dziś był długo oczekiwany dzień Smoczego Festynu. Taki dzień zdarzał się tylko raz w roku i był wspaniałym świętem. Z całego królestwa zlatywały się Drzewne Smoki na zawody w układaniu kwiatowych dywanów. Właściciel najpiękniejszego dywanu otrzymywał od Królowej Róży wspaniały puchar nektaru z najszlachetniejszych kwiatów oraz zaszczyt bycia pierwszym dmuchaczem w Turnieju Płatków. Turniej Płatków wieńczył każdy Smoczy Festyn i przyciągał najznamienitszych rycerzy z całej okolicy. Każdy chciał być tym najsilniejszym i najdzielniejszym, który przebije się przez zasłonę wirujących płatków i zdobędzie złoty kwiat lilii, ponieważ wiązał się z tym największy zaszczyt w królestwie. Zwycięzca przez rok pozostawał w służbie Króla Gożdzika Pierwszego jako jego pierwszy giermek i nosił piękny kaftan ze złotą lilią.
Bławatek wybiegł na taras i jak zaczarowany przyglądał się tłumom gości ciągnących do zamku. Złote karoce, wspaniałe rumaki, dumni rycerze i roześmiane damy dworu – wszystko to zlewało się w jeden barwny obraz. Nagle w tłumie Bławatek dostrzegł swoją ulubioną kuzynkę – Margerytkę. Uradowany zbiegł po schodach na dziedziniec i serdecznie ją uściskał.
– Tak się cieszę, że przyjechałaś Margerytko! – Zawołał radośnie.
– Ja też się cieszę, Bławatku! Poznaj mojego kuzyna Narcyza. – Tu Margerytka wskazała na stojącego obok niej chłopca ubranego w bogato zdobiony kubrak.
Bławatek już chciał go uściskać, ale Narcyz zadarł nos do góry i odsunął się o krok w tył. Nastepnie wyciągnął rekę do uścisku i z obojętną miną przywitał się z królewiczem. Bławatkowi zrobiło się głupio i trochę przykro, ale udał, że nic się nie stało.
– Jest strasznie zarozumiały – szepnęła Margerytka Bławatkowi do ucha. Nie ma co się nim przejmować.
– Chodźmy na festyn, Smoki już zaczęły układać dywany – dodała na głos i pociągnęła Bławatka w tłum.
Na przedpolach zamku rozsiadły się smoki przeróżnych gatunków. Był Smok Bukowy o matowej zielonkawej skórze, Smok Lipowy – złoty jak miód, Smok Jarzębinowy cały w czerwone kuleczki, Smok Jaśminowy biały jak płatki jaśminu, Smok Świerkowy o łusce srebrnej jak świerkowe igiełki i wiele wiele innych. Każdy zgromadził wokół siebie ogromną górę kwiatów zebranych w ogrodach i na łąkach. Niecierpliwi obserwatorzy przepychali się jeden przez drugiego i w napięciu patrzyli, jak smoki precyzyjnie układają kwiaty w mieniące się wszystkimi kolorami fantazyjne kobierce. Każdy chciał zobaczyć jak najwięcej wspaniałej smoczej roboty. Powietrze pachniało oszałamiająco, kwiatowo.
Wkrótce kobierce były gotowe i Wielki Sędzia Dywanowy przystąpił do oceny. Kiedy ogłoszono wyniki, okazało się, że konkurencję Układania Dywanów wygrał Smok Bukowy. Królowa Róża wręczyła mu nagrodę i dała sygnał do rozpoczęcia najważniejszej części festynu – Turnieju Płatków.
Rycerze na koniach ustawili się w jednym szeregu wzdłuż kwiatowych dywanów. Tuż obok kwiatowych dywanów ustawiły się Smoki. Na dany znak Bukowy jako pierwszy nabrał powietrza w płuca i z całej siły dmuchnął na pierwszy dywan. Za nim podążyły inne Smoki. Miliony kolorowych płatków zawirowały w powietrzu tworząc wielobarwną ścianę. Rycerze ruszyli z kopyta, ale wirujące płatki tworzyły zbitą ścianę i nie pozwalały im się poruszać. W końcu dzielny Tamaryszek pokonał wirującą zasłonę i jako pierwszy dotknął stojącej na podium złotej lilii. Rozległy się wiwaty i oklaski. Wszyscy rzucili się żeby mu gratulować, a Król Goździk przyniósł wspaniały kaftan ze złotą lilią i osobiście założył Tamaryszkowi.
Festyn trwał w najlepsze, wokoło rozlegała się skoczna muzyka, śmiechy i wiwaty na cześć zwycięzców. Smoki bawiły się ze wszystkimi w słynny Smoczy Rajd. Specjalnie na tę okazje przyniosły spróchniałe pnie drzew, wydrążyły je w środku i ustawiały na górce nieopodal. Potem jeden ze smoków wsiadał do pnia jako kierowca, drugi jako hamulcowy, a między nich wsiadali uczestnicy festynu. Kiedy pień zaczynał się z zawrotną szybkością zsuwać ze stromej górki, pierwszy smok kierował, a drugi hamował już u podnóża góry rozkładając błoniaste skrzydła. Siedzący w bolidzie pasażerowie krzyczeli co sił z radości i szalonych emocji. Potem wyskakiwali z pnia i biegli pędem na górę, żeby dostać się chociaż na jeszcze jeden ślizg. Bławatek i Margerytka przewodzili w zabawach dziecięcych.
W końcu zmęczony zabawą Bławatek postanowił odpocząć chwilę w cieniu namiotu z napojami. Przysiadł na ławeczce i właśnie miał wypic orzeźwiający sok z pomarańczy, kiedy usłyszał ciche pochlipywanie. Wstał niepewnie z ławeczki, zrobił kilka kroków w kierunku dźwięku i ostrożnie zajrzał za namiot. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zobaczył skulonego w kącie Narcyza, który wycierał zapłakane oczy.
– Co się stało? Dlaczego płaczesz? – Zapytał zmartwiony Bławatek. Czy mogę ci jakoś pomóc?
– Wiesz, Bławatku, jest mi smutno. Wszyscy się tu bawią, a ja nie mam z kim – zachlipał żałośnie Narcyz.
– Ale ja myślałem, że nie chcesz się z nami bawić – odparł Bławatek. Miałeś taką niesympatyczną minę.
– Miałem, ale ja nie jestem niemiły. Jestem tylko bardzo nieśmiały i trochę niezdarny. Zwykle wpadam w jakieś tarapaty i nie potrafię się wytłumaczyć. Potem wszyscy się ze mnie śmieją i jest mi strasznie przykro. Postanowiłem więc, że będę udawał ważną osobę, żeby mi nikt nie dokuczał. Ale to smutne tak siedzieć samemu, bo nikt przecież nie lubi się bawić z nadętymi pyszałkami.
– Ależ sobie wymyśliłeś sposób – żachnął się Bławatek. Przecież nieśmiałość to nic złego. Nie warto udawać kogoś innego, bo można stracić wspaniałych przyjaciół i dużo dobrej zabawy.
To powiedziawszy Bławatek otarł łzy z buzi Narcyza, szczerze go uściskał i niewiele myśląc pociągnął go prosto w roztańczony korowód dzieci. Po chwili Narcyz śmiał się i bawił z innymi dziećmi, a po smutku nie zostało ani śladu.
Najnowsze komentarze