Dzwonić czy nie dzwonić – czyli rozterki rodzica:)
…dobre pytanie, prawda?:) Tak ogólnie – to dzwonić, ale z rozsądkiem:) Na pewno u nikogo nie ma potrzeby, żeby telefony były codziennie, bo tak jak już pisałam w notatkach przedwyjazdowych – nawet jak jest smutek to ze smutkiem trzeba sobie umieć radzić. Niektórzy z Państwa już dostali od nas „strzały”, że jest potrzeba porozmawiania:) – takie z nas tajne „Wróżki Niezębuszki” :), że spełniamy dziecięce marzenia. Ale to od razu widać, kiedy interwencja potrzebna, a kiedy nie i diagnoza jest natychmiastowa. To na co chciałabym zwrócić uwagę, to rzecz istotna z punktu widzenia innych uczestników grupy. Godzina ma 60 minut, dzieci w grupie przeciętnie jest 12-14, co daje…średnio około 4,5 – 5 minut na osobę – przy założeniu, że chcieliby danego dnia zadzwonić wszyscy. Całkiem niezły wynik, można opowiedzieć w tym czasie historię całego życia i jeszcze o planach na przyszłość. Aleeeeee… jest jeden syntax error. Kiedy do jednego zawodnika zmawia się cala rodzina i dzwonią na zmianę, mama, tata, babcia…a każdy po 15-20 min rozmowy. Głupio tak stawać za dzieciakiem i mówić , „kończ proszę rozmowę bo inne dzieci też chciałyby porozmawiać z rodzicami”. Tak, ze mam delikatną sugestię – gdyby mogli Państwo koordynować rodzinne dzwonienie – jak chcą dzwonić wszyscy i muszą codziennie (chociaż stanowczo odradzam ze względów wychowawczych) niechaj jednego dnia zadzwoni mama, drugiego tata, trzeciego babcia, czwartego dziadek…itd a nie jedna osoba po drugiej pod rząd. I nie wisimy na słuchawce przez 20 minut…błaaagam:) Inni też chcą pogadać…Dajmy szanse wszystkim:)
Poza tym dochodzą do nas listy, paczki, każdy obiad to uciecha:)W sumie, podejmowałam kiedyś na blogu – bodaj dwa albo 3 lata temu ( w archiwach się znajdzie) – ważki temat listów do rodzeństw, więc może nie będę się powtarzać tylko powiem, że jak jest dwoje dzieci, to i listy powinny być dwa – ani mniej , ani więcej. Jak Lordowie Sith. 🙂 Ciężko orzec, czy podzielić tekst na pół wpoprzek czy wzdłuż, kiedy oboje chca miec list pod poduszką:) Oczywiście, można by przy tym ukuć aspekt wychowawczy wzajemnego wsparcia i integracji rodzeństwa – list dzielimy na pół i żeby dowiedzieli się co rodzice napisali, muszą zgodnie się spotkać, złożyć swoje połowki i odczytać tekst. Można by też, idąc ta droga, zrobić z niego puzzle… Ale tak naprawdę, rzecz w tym, żeby każde dziecko miało swój własny:) własnego miętoszka do noszenia w kieszeni i trzymania pod poduszką, paprania czekoladą i gubienia oraz odnajdywania między ubraniami:)
A teraz czas na mecz – dzisiaj niebiescy ograli pomarańczowych, a obecnie zieloni grają z szarymi.
Ale cieszą listy od dzieci!!! Ach! Cieszą, wzruszają, zachwycają! Jest to absolutnie fantastyczny pomysł! Dziękujemy!!!!
My tez teraz zamiennie będziemy dzwonić – Pozdrawiamy Semai Pawła :-))
Bijemy się w piersi, nie będziemy dzwonić stadami, dziś tak nam wyszło…. niechcący 🙂 POMARAŃCZOWI DO BOJU! 🙂 🙂 🙂
Chyba żałuję , że zadzwoniłam 😉 dowiedziałam się”nie spakowałem sobie ręcznika więc się za bardzo nie myję”
Spryciarz 😀 A szczotkę do zębów zapakował?
Z myciem nie problem, w jeziorze się odmoczy 😉
Kibicujemy Zielony Turtlesom – zwyciężajcie, lecz jeśli nie będziecie mogli zwyciężyć, to bądźcie dzielni w swym wysiłku 😉
Brawo Niebiescy!!!
No to mój Cyklop niepocieszony;) Trzymam kciuki za Pomarańczowych, żeby jednak mieli jakieś sukcesy:)!
Czy u Was też tak gorąco?