Cykl: Plagi obozowe. Odc 2: Plaga przemycania…
Tak nam definiuje przemytnictwo szacowny słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego
Z przemytnictwem obozowym sprawa ma się tak: granicą naszą są nieodmiennie stopnie autokaru, a właściwie jego drzwi już po daniu sygnału do odjazdu. Bo przecież póki autokar nie odjechał, może jeszcze przemytnika najść skrucha i towar trefny może oddać:)
Mamy tu u nas dwa kluczowe rodzaje przemytu:
1. przemyt dóbr zakazanych czyli elektronika, chipsy, niebezpieczne narzędzia
2.przemyt hurtowy dóbr akceptowanych, ale przewożonych w takiej ilości, że noszą znamiona kontrabandy czyli: tony żelków, batonów, ciasteczek itp.
Praktyka pokazuje, że w większości przypadków przemytnik nie działa sam, tylko ze wspólnikiem. Czasem współpracuje cała szajka przemytnicza, a kanały przerzutu mnożą się od zwykłej walizki czy plecaka po całkiem spore paczki dostarczane przez kurierów czy po prostu zwyczajne listy z zawartością.
Przemyt dóbr akceptowanych ma zwykle skutki nieprzyjemne ale doraźne.
” Wieczór, godz. 20.00 po kolacji: Sempai, boli mnie brzuch. A co jadłeś na kolację? 2 kanapki. A co jeszcze? 2 paczki żelków”….”
„Sempai, nie mogę jeść. A dlaczego? Bo nie jestem głodny. A co jadłeś? A nic takiego. Sempai, Sempai (włączają się w dyskusję uczynni współbiesiadnicy) on zjadł dwa batony/paczkę ciastek przed obiadem”
Oczywiście rzecz dotyczy obozowiczów płci obojga 🙂 bez wyjątku.
I tu wkracza urząd celny, który niestety ale musi zrobić przeszukanie, zarekwirować kontrabandę i rozpocząć jej racjonowanie w rozsądnym tempie. Powiem Państwu – nic przyjemnego. Ale mając w perspektywie ciągłe bóle brzucha, wymioty albo odmowę jedzenia – nie ma innej drogi.
Mechanizm myślenia dziecka ja wakacjach jest prosty – je się słodkie dopóki jest. I być może, ktoś tam przy wyjeździe pakując kolejną paczkę żelków czy batonów mówił ” nie zjedz wszystkiego naraz”, może ostrzegał „podziel sobie na dni” – ale proszę wierzyć – po zniknięciu z horyzontu przypominacza – pamięć została natychmiast zresetowana. Włączyła się procedura: Diagnoza: żelki. Status: zamknięte. Prognoza: smakowite jedzenie. Akcja: otwórz i zjedz. Wynik: zjedzone pyszne. Diagnoza: jest druga paczka. Zapętlenie procedury.
Znacznie gorszy w skutkach jest jednak przemyt dóbr nieakceptowalnych, który ma dwa aspekty. Jeden to taki, że zwykle odbywa się we współpracy już od samego początku. Co więcej – często zdarza się tak, że sama „mrówka” nie jest przekonana do idei, ale herszt bandy ma taki wpływ, że mróweczka się zgadza. Czasem jest też kontrabanda ukryta bez wiedzy. Drugi to ten, że z punktu zakłada dokonanie rzeczy niedozwolonej i przykre, nieprzewidywalne konsekwencje na różnych polach.
I oto mamy taką sytuację. Po pierwsze – pojawia się rzecz niedozwolona. Po drugie, pojawia się konieczność ukrycia tej rzeczy przed innymi. Po trzecie, pojawia się poczucie winy, że się tę rzecz ma – bo wiadomo, że nie wolno i wszyscy mówią, że nie wolno. Po czwarte – pojawia się lęk – co się stanie jak się wyda?
I mamy oto taką sytuację: siedzi obozowicz w pokoju i wsuwa chipsy. Wchodzi Sempai…pierwsze pytanie – skąd masz? Z domu – odpowiada przemytnik. A dlaczego ktoś spakował Ci rzecz, której nie wolno zabierać? I tu odpowiedzi są różne…od zasłaniania się niewiedzą po przyznanie się do celowego ignorowania i liczenia na to, że nikt nie znajdzie albo zwykle bagatelizowanie ” oj – co się przejmujesz, to bez sensu, że nie można”. I jak tu, powiedzcie mi proszę, wytłumaczyć takiemu małemu przemytnikowi, że osoba, która cieszy się u niego najwyższym autorytetem -zwyczajnie go wkręciła i naraziła na nieprzyjemności? Że zamiast uczciwości – pokazuje jak kręcić? Że uczy moralności Kalego? Pokazuje, że zasady wtedy są dobre, kiedy nam pasują, a kiedy nie – to można je obejść?. Za każdym razem się nad tym zastanawiam i nieodmiennie bulwersuje mnie fakt, że w ogóle muszę to rozważać…
Do tego dochodzi sytuacja, w której przemytnik najczęściej wpada w histerię, bo oczekuje surowej kary. Boi się co go spotka za przekroczenie zasad, obawia wyrzucenia z obozu, utraty dobrego imienia w oczach rówieśników, płacz, nerwy… Oczywiście, nie karzemy dzieci za brak rozsądku u dorosłych…ale po co w ogóle doprowadzać do takiej sytuacji?
Świat nie jest czarno biały, ma odcienie szarości – niezliczoną ilość. Na wiele rzeczy machamy ręką, nie zwracamy uwagi w biegu, nie są ważne, nie ma co roztrząsać. Ale zasady są ważne. A to jest akurat jedna z ważniejszych – nie oszukiwać. Nie oszukiwać bliskich, nie oszukiwać przyjaciół, nie oszukiwać ludzi w ogóle. Jedna paczka chipsów, głupia rzecz, a tyle osób zostało oszukanych… dziecko, wychowawca, rówieśnicy…
Nie rzecz w głupiej paczce chipsów, rzecz w tym co za sobą niesie włożenie jej do walizki czy przysłanie w paczce wtedy kiedy nie wolno ich zabierać na obóz.
Yoshi
Dzień dobry
Tak a propos korespondencji to mam szybkie pytanie. Czy listy od dzieci są wysyłane na bieżąco? Pytam ponieważ nie wiem, jaki maja Państwo system wysyłania czy hurtem z kilku dni czy na bieżąco… Mój syn pyta codziennie, czy dostaliśmy list i szczerze mówiąc nie wiem, czy jak zawsze opóźnia Poczta czy jest jakiś racjonalny powód, żeby uzbroić się w cierpliwość…
Z góry dziękuję za informację i pozdrawiam:)
Mamy w recepcji własną oryginalną skrzynkę na listy- codziennie przyjeżdża listonosz i je zabiera 🙂
Czyli zawodzi Poczta… i pozostaje czekać…
Dziękuję za odpowiedź:)