De gustibus…
Każdy rok naszej pracy i każdy obóz skłania nas do refleksji i podsumowań. Patrzymy na pracę, oceniamy co nam się udało a co nie, planujemy na przyszły rok, zapisujemy w kajeciku uwagi racjonalizatorskie, wyciagamy wnioski. Co prawda jeszcze nie koniec, ale już blisko brzegu, więc i tym razem już kajecik się zapełnia uwagami i pomysłami.
W tym roku pierwszy raz od poczatku prowadzenia bloga (a prowadzę go…no ładnych parę lat?) zetknęłam się z anonimowym, ale jasno wyartykułowanym żądaniem „chcemy wyłącznie rzeczy fajnych, nie interesują nas trudności. Oczekiwaliśmy czego innego. Po co w ogóle o tym pisać.” Wycieczki personalne… już zapomniałam…😊
Ano właśnie, po co pisać? Można by nie pisać. Można by generalnie przejść z formuły obozu Aikido na formułę obozu „letni wypoczynek dla dzieci z atrakcjami o nazwie Aikido”. Można by wypasać radośnie dzieci i zapewniać im maksimum atrakcji z minimum wysiłku wychowawczego (grunt to bezpieczeństwo i żeby trafiły na dużą ilość planowych zajęć o określonej godzinie), a oddając dziecko po wyjeżdzie nie odzywać się ani słowem, niezależnie od tego co się działo. No bo to nie wchodzi w zakres obowiazków. Jak się sprawował/-a? Dobrze. Nie było problemów? A skądże… I tak 140 razy. Naprawdę można. I nie ma w tym podejsciu niczego niestosownego, po prostu inna metoda, inna koncepcja – nie oceniam.
Problem tkwi tylko w tym, że my trenujemy Aikido, a na dokładkę jesteśmy pedagogami. Z wyboru i powołania poświęciliśmy swoje życie tej sztuce walki i wychowaniu dzieciaków w tym duchu. Aikido to nie tylko nauka padów, chwytów, przewrotów, Aikido to sposób patrzenia na świat. Obrona w Aikido ma zachować nasz dobrostan nie czyniąc zła przeciwnikowi. Utopijne? Nie – w zachodnim świecie mówi się o tym „asertywność”. Aikidoka nie patrzy tylko na siebie, nie widzi tylko czubka swojego nosa – widzi świat dookoła, innych ludzi, stara się być wartościową częścią tego świata, człowiekiem empatycznym, pomocnym, kreatywnym, chętnym do współpracy, poszukującym zgody i rozwiązań, a nie konfliktów. Docenia różnorodność świata i nie odrzuca jej, uczy się i stara się być lepszym nie dla splendoru i sławy, ale po to, żeby odkrywać przed sobą coraz to nowe możliwości. W Aikido nie ma zawodów, nie ma się z kim sprawdzić, nie da się siłą udowodnić własnej wyższości. Egzamin jest formą sprawdzenia siebie samego, pokazania innym swoich osiągnięć ale nie przez pokonanie przeciwnika. Przeciwnikiem jesteśmy sami dla siebie, sami co dzień walczymy ze swoimi słabościami, raz to idzie lepiej, raz gorzej…ale jakoś idzie. W odkrywaniu siebie rzadko da się skorzystać z dróg na skróty. Dobry Aikidoka to budowniczy, ale nie murów tylko budynków użyteczności publicznej😊 I taki sposób widzenia świata chcemy pokazywać dzieciom. Inaczej …chyba w sumie nie umiemy😊
Dostrzegam ogromną różnicę między bawieniem się z dziećmi, a zabawianiem ich, między atrakcyjnym wspólnym spędzaniem czasu, a organizowaniem atrakcji. Jest wiele rzeczy, które można by zorganizować, całe mnóstwo atrakcji, które można zapewnić, ale nasz obóz ma określony charakter. I taki pozostanie. Nie doczekacie się Państwo na nim np. paintballa ani objazdowych wystaw zwierzaków w akwariach, nie będzie elektroniki ani komórek i tym podobnych atrakcji. Zawsze będzie za to dużo pracy wychowawczej, dużo kreatywnych działań, pracy i zabawy w grupach, porządkowania zwariowanego świata, ruchu, śmiechu, zabawy i przede wszystkim ducha Aiki. Bo tacy jesteśmy. I wiemy o tym, że nasza wieloletnia praca ma sens. Nawet jeśli raz są to słowa miodem płynące, a innym razem łyżka dziegciu. (w obie strony 😊)) To ma sens. Gdybyśmy i tego sensu nie widzieli albo zaczęli jak chorągiewki ulegać modom – nic dobrego w dłuższej perspektywie by z tego nie wyszło. Sens ma budowanie, nie dłubanie i psucie. Sens ma tworzenie z myślą o przyszłości, a nie wyłącznie odtwórcze działania na tu i teraz. Sens ma działanie w zgodzie ze sobą, bo tylko wtedy (moim zdaniem) robi się rzeczy fajne i nie na siłę.
Nie napiszę, kurtuazyjnie, że jest mi przykro, że niektórzy z Państwa w tym roku rozczarowali się moim blogiem, bo mi nie jest😊 Po prostu okazało się, że mamy inne priorytety i inne oczekiwania oraz inną wrażliwość. Ale mamy też na szczęście wolność woli i wyboru.
Nasze obozy będą się rozwijać, każdy obóz był, jest i będzie inny, każdy ma inne cele, inny program szczegółowy, wychowawcy (Aikidocy😊) będą pracować z takim samym zaangażowaniem, będziemy brać pod uwagę jak co roku Państwa sugestie…ale zrealizujemy to, co jest zgodne z naszymi priorytetami i widzeniem świata. Czysta relacja usługodawca – klient nasz pan to (bez obrazy) ale niestety nie tutaj. My pracujemy z dzieciakami całym sercem, nie sprzedajemy usługi opiekuńczo – wychowawczej z organizowaniem czasu wolnego na sztuki, kopy czy mendle 😊). Najlepsze budowle powstają wtedy, kiedy każdy wkłada cegiełkę, ale nie obraża się, kiedy akurat nie jego cegiełka jest na froncie. W końcu – architekci też od czegoś są😊
A że ma to sens pokazują te wszystkie dzieciaki, które jeżdżą z nami od lat, wychowawcy, którzy kiedyś sami byli 6 latkami stawiającymi pierwsze kroki na macie, a teraz opiekują się młodszymi i przeszli na „Jasną Stronę Mocy”😊. Nic nie napawa większą dumą, niż właśnie takie „dzieciaki”, które na naszych oczach i z naszą pomocą (a za Waszą sprawą) z nieporadnych maluchów stają się dorosłymi, mądrymi ludźmi.
To ma sens😊
A przed nami po treningowym poranku – piękne popołudnie, pierwsze i jedyne wolne od planowych zajęć czyli czas na bezkarny smażing – plażing, a potem jeszcze dwa super dni obozowe😊 Jutro Dzień Aikido, pokazy już się przygotowują, a potem tradycyjna Gra Terenowa.
Serdeczności i słoneczności
Yoshi
PS: Co to jest: więcej niż jedno zwierzę?
– Lama.
To i ja ponarzekam 😉 Zbyt mało tych postów na blogu. Ale rozumiem bo czasu też zbyt wiele pewnie nie ma 🙂
Pozdrawiam i dziękuję. Jest super!
Chciałabym opowiedzieć króciutką historie z blogiem w roli głównej:
Dwójka naszych dzieci jeździła na obozy od zawsze. Ania jest już dorosła, więc tylko z sentymentem ogląda zdjęcia, czyta obozowe życie. Adam nadal jeździ i to bardzo chętnie. A ja, od zawsze czytam sobie bloga, czytam kawałki życia moich dzieci i ich przyjaciół, znajomych, opiekunów; fragmenty życia inaczej niedostępne. I wiele rzeczy widzę i przeżywam razem z nimi. Blog uzupełniony zdjęciami to prawdziwy film dokumentalny. Tak prawdziwy, że trzy lata temu po tygodniu zadzwonił do mnie Sempaj z prośbą: „Czy mogłaby pani porozmawiać z Adasiem ? Już wszyscy rodzice dzwonili i on jeden nie miał tel. z domu”. O Rany ! Przeraziłam się ! bo czytanie i oglądanie takiego reportażu „Life” zupełnie wybiło mnie z rytmu i czujności – przecież wszystko wiem, widzę go na zdjęciach, jest cały, zdrowy, uśmiechnięty ! ! A tu taka wtopa !!! Śmiał się ze mnie, ale był szczęśliwy. A na blogu – pozytywny, negatywy to przecież życie. To, którego nie widzimy, to z którym muszą sobie poradzić samodzielnie. 🙂 Oby tak dalej i dalej.
Agnieszko tak trzymaj ❗️
Obóz jest super, jeśli ktoś uważa inaczej to jego problem… tak jak pisałaś „mamy też na szczęście wolność woli i wyboru.” Niech się nie zmusza i nie zajmuje innym miejsca jak nie umie docenić.
Tomek jest już piąty raz i będzie na pewno jeździł z Wami dokąd kategoria wiekowa mu pozwoli… nie myśleliście o obozach dla starszych… 😉 ?
Dzieciak za każdym razem wraca mega zadowolony i zawsze nie może doczekać się kolejnego obozu, to chyba wystarczająca rekomendacja 🙂
A odwyk od komórki to strzał w dziesiątkę ❗️
Agnieszka, popieram w 100%. Mija już kolejny (szósty) obóz Aikido mojej córki i niezmiennie wid,w i szlyszę że jest szczęśliwa choć ten pierwszy raz był dla niej ogromnym samodzielnym przeżyciem, w którym na koniec się odnalazła, a odnalazła się dzięki wam. Wtedy po wyjściu z autokaru powiedziała, że strasznie się bała i miała nadzieję, że zapomniałem ją tam wysłać, ale teraz chce by już ją zapisać na następny obóz. Teraz tą chęć uczestniczenia w następnym obozie wyraża zaraz po każdym powrocie z obozu Aikido i przypomina gdy zbliżają się wakacje.
Agnieszka, popieram w 100%.
Poliglotą nie jestem więc powiem (napiszę) krótko. W środę nie omieszkam przytulić wszystkich wychowawców za to co zrobili dla mojego dziecka przez te „kilka” dni (i poprzednich lat) . I proszę się nie bronić jakimiś sumi otoshi itp. Należy się to całej kadrze za to że gdy dziecko wraca jest mocno naprawione a nam rodzicom pozostaje tylko to utrzymać jak najdłużej.
I od środy Wy odpoczywacie a my przejmujemy Waszą robotę.
Napiszę krótko. Mój syn po raz pierwszy bierze udział w LSA. Były momenty zwątpienia (kondycyjnego), były tęsknoty ale jedno wiem na pewno. Jest zadowolony, jest pod wrażeniem i jest dumny, że daje radę i wie, że zawsze może liczyć na wsparcie moje ale przede wszystkim opiekunów tam na miejscu. A ja jestem dumny z niego, co podkreślam codziennie w krótkiej rozmowie. Dzisiaj wiem, że to był bardzo dobry pomysł i mam nadzieję, że nie ostatni jego wyjazd. Zmienia się z dnia na dzień. Zarówno po każdym treningu tu na miejscu, jak i po każdym dniu na obozie. Wielkie dzięki za Was, za atmosferę, za zasady, za Futatsu i za to, że możemy być częścią tej wspaniałej rodziny. Gorąco pozdrawiam!!!