Pełzająca rewolucja
Jak wszyscy zapewne wiedzą, jednym z elementów każdego z naszych obozów jest turniej, w którym grupy rywalizują między sobą o czerwony (a ostatnio fioletowy) pas. Wiele obozów temu wymyśliliśmy taką koncepcję, opierając się na naturalnej potrzebie rywalizacji, żeby zmotywować dzieciaki do większego wysiłku. Oczywiście – tylko dla grup dziecięcych – z młodzieżą z założenia staramy się walczyć o motywację wewnętrzną. Zdobywcy pasa mogli potem siadać jako pierwsi na treningu (niezależnie od hierarchii stopni), być pomocnikiem sempaia itd. I jakiś czas to działało, co roku były emocje kto wygra, raz mniejsze, raz większe, ale w którymś momencie zauważyliśmy, że o ile na obozie rywalizacja jest zacięta, o tyle po powrocie do Warszawy pas mocno traci na znaczeniu. Ot…jest, można odpowiedzieć na pytanie rówieśników, dlaczego taki kolor, posiedzieć na początku, ale nie jest to równoznaczne z przemianą w głowie, jakiej byśmy oczekiwali. I tak sobie kombinowaliśmy po cichu, co z tym zrobić, bo narzędzie, które traci wartość, przestaje spełniać swoją funkcję. Poza tym, w Aikido jednak nie ma założenia rywalizacji wprost, więc też to nas trochę gryzło od samego początku.
Aż przyszedł pierwszy lockdown, wywrócił świat do góry nogami, wywrócił relacje międzyludzkie. Nagle wszyscy obowiązkowo musieli przebywać nieustannie w towarzystwie swoim, swoich dzieciaków, kontakty z innymi ograniczyły się do internetowych. Chcieli czy nie – poznali się na nowo. Przyniósł też chaos, strach i niepewność jutra. Krótko mówiąc, większość z nas dostała, czy chciała czy nie, porządną dawkę „leczenia infraczernią”. 🙂 Długo czekaliśmy w blokach startowych na to, czy w ogóle i jak uda nam się zorganizować zeszłoroczny obóz…i tadam! na ostatnią chwilę, na ostatni dzwonek – udało się!
Mieliśmy jak zwykle gotowy turniej, program, pasy, wszystko jak zawsze i nagle okazało się, że turniej nie budzi już takich emocji. Owszem, emocje są, bo wiadomo, dla niektórych „zawsze były pasy”… ale ani nie ma wyczekiwania przy stołówce, ani nie ma ekscytacji kto prowadzi, przez przypadek parę razy udało nam się nie wywiesić wyników na czas i nikt z tego powodu nie rozpaczał. Dzieciaki bawiły się, pracowały, brały udział w codziennych zadaniach, ale w sposób widoczny dla wielu z nich ocena i miejsce przestały być na pierwszym miejscu. To nam dało ponownie do myślenia…
Myśląc już w lutym o kształcie tegorocznego obozu i mając w głowie refleksje z poprzedniego, a dodatkowo widząc co się dzieje w naszym otoczeniu (znowu zamknięcia w domach, ograniczenia, edukacja zdalna (mam ciarki na plecach nawet jak to pisze), strach, szeregi niespójnych decyzji, które nie dawały nam żadnej sensownej podstawy do prognozowania przyszłości), postanowiliśmy po prostu zrezygnować w głównej rywalizacji. Postawiliśmy na relacje, na spotkanie, budowanie od nowa kontaktów społecznych, odbudowywanie pewności siebie, pracę w grupie ale nie taką, żeby wygrać – tylko taką normalną, żeby spróbować być w czymś razem. I tak przygotowaliśmy program, tematyka zmysłów też nie jest w tym roku przypadkowa 🙂
Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, że spotkamy w tym roku dzieciaki w rozsypce (mniejszej lub większej) z różnych powodów, że będzie praca u podstaw, że Ci co ich znaliśmy z jednej strony – po tym roku pokażą nam całkiem inne oblicze. Nie ogłaszaliśmy wszem i wobec ” UWAGA! – w tym roku nie będzie pasów”, ale też nie ukrywaliśmy tego. Padały na treningu pytania, odpowiadaliśmy uczciwie – w tym roku będzie fajnie, ale nie będzie pasa do wygrania. Reakcja – po pierwszym zdziwieniu, specjalnie bez paniki.
I co się okazuje….
Od początku obozu mamy codzienne zadania „turniejowe”, jest codzienne sprzątanie i komisja czystości (na punkty!), wszyscy się starają, ale wiecie co? Do tej pory nie wywiesiliśmy nigdzie żadnych wyników :). Wiadomo, że konkurs czystości jest… pojawiają się pytania, odpowiadamy, będzie rozstrzygnięcie jak co roku, ale jak na razie nikt nie miał szansy porównać się z nikim, a wszyscy się starają…
Wiadomo już wszem i wobec, że nie będzie pasów. Niektórzy, niedoinformowani w klubie (albo Ci co nie przyjęli tej informacji) oczywiście się zmartwili, ale powszechnego dramatu nie było. U niektórych oczywiście spadła motywacja, ale nie w całych grupach. Pogadaliśmy o tym. Wszyscy działają dalej, dzisiaj przygotowania do pokazów i jutrzejszych prezentacji Aiki na zakończenie obozu (dzień niekoronowanej królowej zmysłów – propriocepcji) .
Obserwujemy, wyciągamy wnioski, przyglądamy się, zastanawiamy. Staramy się nagradzać dzieciaki każdego dnia.
O tym, że idea „pasa jako specjalnego wyróżnienia” nam się zdewaluowała, niech świadczy fakt, że na pytanie” A dlaczego chciałeś zdobyć pas” odpowiedź brzmiała „nie wiem, bo chciałem mieć fioletowy”. A nie o to chodziło w założeniu…
Będzie podsumowanie, będą dyplomy, będą w tym roku też dyplomy indywidualne dla każdego, będą słodkości, będą pamiątkowe 'gadżety”.
I mamy nadzieje, że będą też dobre wrażenia, choć wiele trudności w różnych grupach przepracowujemy…
Po obozie, kiedy już wszyscy odeśpimy i odetchniemy, przyjdzie czas na podsumowanie i planowanie działań na kolejny rok…
Z mocnym proprioceptywnym uściskiem,
Yoshi
Najnowsze komentarze