Nie ma jak u mamy…
Pisałam już drzewiej post na temat wspierania samodzielności i pomocy w pokonywaniu trudnych chwil. Gdzieś on w którymś z blogów jest, ale co mi tam, napiszę raz jeszcze i jak trzeba będzie, to będę pisać co roku 😊
Większość dzieci tęskni. Świat bez rodziców, z dala od domu, świat z którym trzeba samodzielnie myśleć, podejmować decyzje, układać się z kolegami czy koleżankami…taki świat bywa straszny. Nikt nie powie co trzeba zrobić, w co się ubrać, jedzenie nie takie, kanapeczki niezrobione, herbata nieposłodzona (ile łyżeczek trzeba wsypać? – upsss. 4…fuj, jakie słodkie)…mleko nie ma ulubionej temperatury i chrupki też nie z tego zboża co zwykle. Poza tym, są Ci wszyscy ludzie, którzy każą wstawać, coś robić, nie ma się jak wykręcić, nie reagują z czułością na smutne miny i próby wymuszenia łezką…
Ale ten straszny świat da się przetrwać i oswoić, bo jednak jest w nim dużo zabawy, fajnych rzeczy, współlokatorzy nie są też zawsze okropni, jedzenie też da radę…no da się. I zwykle na końcu jest fajnie😊 Bo duma z przetrwania jest ostatecznie większa nagrodą, a smuteczki idą w niepamięć. Ale….ale jeśli po drugiej stronie słuchawki słyszy się „ to jak Ci będzie źle, to my Cię zabierzemy do domu” – to nie ma szans. To jakbyś miał ranę…ona się zabliźniała i swędziała, a ktoś zamiast powiedzieć Ci „ nie drap, zaraz się zagoi, posmarujemy maścią przeciw swędzeniu” pomagał drapać i jeszcze ją powiększał.
Drodzy Państwo – taki tekst, to jest strzał w kolano i headshot zarazem dla wychowawcy. Wszyscy razem, mając takiego „tęskniaka” kombinujemy, wyłazimy ze skóry, żeby się poczuł lepiej, zasymilował, zapomniał, bawił, przetrwał, był z siebie dumny. Ale dzwoni mama albo tata…i co? I natychmiast, słysząc płaczliwe jęki, rzuca deklarację „ to my Cię zabierzemy, jakby co”. Ja wiem, ja rozumiem, opoka, poczucie bezpieczeństwa itd….ale przecież obóz to nie kolonia karna? Nie wysyłacie tu dzieci na siłę? Nie pakujemy ich w kibitki i nie wywozimy tylko wsadzamy do autokarów, zabieramy, całuski – noski, machanie rękami…”baw się kochanie dobrze”. No to…pozwólcie im się bawić, pomóżcie, wspierajcie, zachęcajcie, wyłączcie na moment funkcję „ nie ma jak u mamy”.
Bo „nie ma jak u mamy” jak śpiewał pan Marek i wszyscy to dobrze wiemy, ale żeby to docenić – trzeba poznać jak jest „bez mamy”. A to poznawanie nie zawsze jest w wersji light. Czasem jest smutek, czasem płacz i wtedy potrzebne jest oparcie, jednak nie w wersji „już już, już Ci ulżymy” tylko w wersji „rozumiemy Cię, czasem bywa trudno i smutno, jesteśmy, wpieramy, walczmy razem, damy radę – dasz radę, jesteśmy dumni, że tak świetnie sobie radzisz, opowiedz coś fajnego…”.
Nie jestesmy w stanie i co więcej nie chcemy wcale spierać się z Wami – chcielibyśmy być po tej samej stronie. Ale nie jesteśmy… Bo jakby wychowawca na uszach nie stanął, to kiedy tęskniące dziecko usłyszy „ przyjedziemy Cię zabrać” widzi już tylko i wyłącznie auto wjeżdżające przez bramę i koniec męki…
A dla wychowawcy – to koniec pracy i koniec pieśni i tańca…nie wygra z przeciwnikiem takiego kalibru jak MAMA.
Tak, że zanim wypowiecie sakramentalną obietnicę czy też będziecie jej używać jako środka na przetrwanie , zachęcam, porozmawiajcie najpierw z wychowawcą, zawrzyjmy pakt, pracujmy razem, bądźmy po tej samej stronie. W końcu cel mamy przecież ten sam? Chyba, że nie chcecie, nie zależy Wam – to wtedy trzeba wsiąść w samochód, przyjechać i dziecko zabrać. Nie zwodzić i nie męczyć. Będzie szkoda, bo to w sumie porażka dla wszystkich…ale jak to mówią – co zrobisz, jak nic nie zrobisz?:)
Ja bym walczyła…
Yoshi
„Nie ma jak u mamy ” Wojciech Młynarski nie Marek 🙂
ach, a mi się kojarzy wybitnie z Grechutą:)) Ale Wojciech oczywiście…
Dziś czytając waszego bloga, stwierdziłam że powinniście organizować drugi turnus. Na który oczywiście pojechałyby moje dzieci. Zaraz po zakończeniu pierwszego. Dlaczego? Bo wiem że są pod świetną opieką. Okazuje się jak wiele czynności potrafią same zrobić bez naszej rodziców pomocy. Same myją włosy, jedzą to co mają na stole, umieją sprzątać! W domu niestety te umiejętności i nawyki zanikają. Dziękuję za waszą pracę!,,
…jak mawiają Aikidocy – trening czyni mistrza, brak treningu – wicemistrza:) Wystarczy tylko wykorzystywać raz zdobyte umiejętności i codziennie trenować:) …również powstrzymywanie siebie wyręczania:))