A życie obozowe płynie… w telegraficznym skrócie…
Blog ostatnio zaniedbany, ale i pisać nie było czasu niestety. Życie jak w Madrycie, ale płynie intensywnie i zajmująco. Mamy obcykane SOR-y w Tucholi i Chojnicach, a to za sprawą jednego jedynego kciuka, którego trzeba było prześwietlić kontrolnie. (można się nie zastanawiać czyj to kciuk, bo rodzice delikwenta wiedzą wszystko ze szczegółami – więc jeśli to nie Państwo nimi jesteście – możecie spać spokojnie:) ) Nie będę rozwijać tematu, powiem tylko, że jak się po prostu uszkodzi palec – to mało kogo to obchodzi w ochronie zdrowia, zwłaszcza teraz. I dodam, że możemy sobie pogratulować, że żyjemy w naprawdę dużym mieście, gdzie nawet przy naszej fatalnej służbie zdrowia – jest szansa na szybki dostęp do lekarza i rentgena, jak nie na NFZ – to odpłatnie. Ale jest. I że w sytuacjach, kiedy trzeba coś wymusić metodą uśmiechniętej tępej piły – bardzo przydają się różowe włosy 🙂 Nie sposób pozostać niezauważonym 🙂
Casus różowych włosów w ogóle jest ciekawy, bo od kiedy je mam, zauważam wiele pozytywnych reakcji, które wbudzają 🙂 Obcy ludzie się do mnie uśmiechają na widok różowej czupryny, zagadują, pytają czy to peruka (to głównie dzieci 🙂 ), mówią, że to pozytywny kolor, że poprawia im nastrój, a przede wszystkim łatwo zapamiętują. Dla dzieci – to kolor wzbudzający zainteresowanie, radość i łatwy sposób na przełamanie pierwszych lodów. To oczywiście może mieć też i te gorsze strony, bo w tłumie schować się nie da, ale w sumie wolę w tę stronę 🙂
W każdym razie – jeden wypad na SOR na obozie mamy zaliczony i więcej nie planujemy 🙂
Ale tymczasem mieliśmy tu akcję z łapaniem wirusa, który kradnie nam długowieczność. Wirus pojawił się w Czarnych RO, przeskakiwał z jednego na drugiego, zarażał bez opamiętania co pół godziny i zadaniem drużyn było stwierdzenie w ciągu całego dnia, jak wygląda i czym jest. Zadanie na spostrzegawczość, analizę, dedukcję i uważną obserwację. Fotki zawirusowanych na pewno już oglądaliście 🙂 Mogę już zdradzić, że nasz potwór miał formę okularów 🙂 i wszystkie drużyny go zlokalizowały. Nie każda szybko, ale udało się idealnie.
Takie tu mamy, jak widzicie, zabawy tematyczne, ale w sumie jak inaczej odczarować całą tę historię? Jak oswoić, nauczyć ostrożności, przewidywania, myślenia? Na dzisiaj i na przyszłość? Bo korona koroną, ale mamy przecież całe asortymenty innych zarazków i wirusów – też warto pomyśleć chociażby o tym, jak to zrobić, żeby nie sprzedawać na prawo i lewo anginy czy grypy, albo nie fundować sobie tzw. chorób brudnych rąk. Najlepiej przez zabawę i używając tego, co jest teraz na pierwszym miejscu zbiorowej wyobraźni. Ale o polityce i wyborach obozu na pewno nie będzie 🙂 …gdyby ktoś się zastanawiał… 😉 🙂 🙂
A dzisiaj był dzień zdrowego żywienia, bo jak wiadomo – w zdrowym brzuchu zdrowy duch. Więc Shogun dostał 4 zdrowotne sałatki ze specjalnymi składnikami. A miały być i zdrowe i piękne i każda z opisem, jakie zioło na co jest dobre i dlaczego taka kompozycja, a nie inna. Przy okazji – szybki kurs zielarstwa jak znalazł 🙂
I były też kajaki dla Czarnych – niestety nie tak jak zwykle, poza obozem tylko nasze, lokalne na jeziorze. Ale i tak fajowo. I pogoda była, to się niektórzy szybciutko pokąpali.
Dodatkowo – planuję, żeby wszyscy zostali aniołami, czyli od dziś na każdym rozruchu porannym w młodszych grupach ćwiczymy koordynację bilateralną 🙂
A teraz, oddalamy się się spać, bo jutro olimpiada obozowa 🙂 Wyniki konkurencji będą w porannych newsach.
Yoshi
Sałatki wyglądają apetycznie. Czy Szogun mógłby opisać wrażenia smakowe?
Wiwat różowe włosy!