Bo zawsze był kompot…
Popełniłam jakiś czas temu post na blogu o sterowaniu na pilota. Pokrótce, było w nim o dzieciakach, które na co dzień wykonują polecenia rodziców, ale zostawione same sobie – kompletnie nie wiedzą co robić. Dalej rozwijać nie będę, jak ktoś z Państwa ma ochotę go przeczytać, to na pewno go sobie odnajdzie.
Tym razem chciałam poddać pod rozwagę niby to samo, ale jednak inaczej, bo problem występuje i występował będzie, ale może jak na niego popatrzeć z innej perspektywy – coś się zmieni?
Co roku ktoś z Rodziców (zwykle młodszych dzieci) zadaje mi pytanie: a co potrzeba, żeby dziecko mogło pojechać na obóz?
I ja wtedy odpowiadam – powinno mieć ukończone 6 lat, być samodzielne i chcieć jechać. Pierwszy warunek – wypływa z wieloletnich doświadczeń. Potrzeba pewnego poziomu stabilności emocjonalnej i uspołecznienia, żeby sobie na obozie poradzić w grupie rówieśniczej – bez mamy i taty pod ręką.
Trzeci warunek – też jest oczywisty – to dziecko powinno chcieć i mieć motywację do wyjazdu z rówieśnikami – nie rodzic. Czasem oczywiście wymaga zachęty, zaproponowania, podpowiedzi, nawet ukierunkowania – ale docelowo, nie powinniśmy na obozie usłyszeć „ja wcale nie chciałem / chciałam jechać, to mama mi kazała”.
Co zatem z drugim? Co oznacza, że dziecko jest samodzielne?
Oczywiście, z definicji, samodzielne dziecko potrafi się ubrać bez pomocy, zjeść, skorzystać z toalety, umyć się. To podstawowe czynności, których uczymy od najmłodszych lat.
Ale….
Czy jest samodzielne dziecko, które:
– potrafi założyć bluzkę, ale nie wie, że ją ma wyjąc z walizki? Czasem nawet nie wie, że ją ma…
– wie, że myje się włosy i czesze, ale nie robi tego, bo mycie jest wtedy kiedy mama myje?
– wie, że trzeba się ubrać do wyjścia na dwór, ale nie potrafi określić, czy jest mu zimno czy ciepło i co w związku z tym założyć? wziąć bluzę czy nie?
– wie, że jest głodne, ale nie potrafi sobie wziąć jedzenia samo (zrobić kanapki) tylko czeka aż ktoś mu zrobi?
– nie zna się na zegarku w żadnej formie…bo zawsze czas wyznaczają rodzice albo ktoś dorosły?
– pyta po kilkanaście razy o to samo z częstotliwością co 2 minuty – bo wie, że za każdym razem dostanie odpowiedź i nie musi skupić się na pamiętaniu?
Myślę, że jest ogromna różnica między tym, co uznaje się powszechnie za samodzielność a tym, co tą samodzielnością w rzeczywistości jest. To, że się coś potrafi wykonać ma oczywiście kardynalne znaczenie, ale niezbędne jest do tego jeszcze poczucie sprawstwa i samostanowienia. To znaczy – że trzeba wiedzieć, że coś należy zrobić.
Czyli – biorąc przykłady najprostsze – w domu zawsze ubranie leży przygotowane i czeka na założenie, na obozie – trzeba sobie je wyjąc z szafki albo walizki samemu i założyć.
Umyć się – bo się jest brudnym, a nie bo ktoś wydał polecenie ” Idź się umyj”.
Posprzątać swoje rzeczy i poukładać na miejsce, bo jest bałagan i się po nich depcze – a nie dlatego, że ktoś przyszedł i kazał posprzątać.
Posmarować kremem do opalania całe ciało, a nie tylko ręce. (bo Sempai powiedział, posmaruj się kremem, ale nie wyliczył dokładnie wszystkich części ciała)
I nie, nie mówimy tu o 3 – 4 latkach, które dopiero poznają świat i zaczynają czuć swoją sprawczość. Mówimy…o 6 ,7 ,8 , 11, 13, 15 itd – latkach, które przez lata sterowania metodą: „zaraz zrobię Ci kanapeczkę”, „już Ci podaję picie”, „umyj zęby”, „zabierz teczkę do szkoły”, itd itd… nie wyrobiły sobie są świadomości i mocy sprawczej. Po prostu zawsze samo się dookoła nich dzieje, a jak oni mają coś zrobić – to ktoś im powie, że mają…
Ja wiem, że Wy Państwo robicie te kanapeczki najlepiej, najszybciej, od razu wiecie co trzeba założyć na zimno, że nie ma się co zastanawiać, bo nie ma czasu, że sprawny automat obsługi rodzicielskiej działa szybko i bez pudła… ale….
Pamiętacie taki stary dowcip o synu niemowie, który po latach przy obiedzie zapytał nagle „Gdzie jest kompot”?
A na to zdziwiona matka, wykrzyknęła ” Synu, to Ty mówisz!? Dlaczego przez wszystkie lata się nie odzywałeś?”
– „Bo zawsze był kompot”.
No to właśnie mniej więcej tak… 🙂
I naprawdę, nie jest to nasze specjalne osiągnięcie, że dziecko po obozie wraca z umiejętnością pościelenia sobie łóżka… po prostu mu na to pozwalamy i dodatkowo wyrabiamy w nim potrzebę wykonania tej czynności. (niepościelone łóżko to mniej punktów na komisji czystości, a konsekwencja dotyka całego pokoju).
I tego rodzaju samodzielności Państwu i sobie gorąco życzymy….
Yoshi
Popieram w całości, choć wiadomo, że teoria teorią a praktyka trochę zbacza do lasu ale na pocieszenie dla Wszystkich Nas życie samoczynnie prostuje nasze błędy i nasze dzieciaki. Bo mama nie zawsze jest pod reką, czasami dziecko zostaje z kimś innym a czasami samo i musi nauczyć się samodzielności bo inaczej nie wejdzie do domu bo nie wzięło kluczy, dostanie np albo 1 bo zapomniało zadanie odrobić itp.
Czasami trafi się wyjatkowo oporny osobnik i wtedy cóż ….. można wyjść ze skóry a efekt marny
Ale oczywiscie starać się trzeba.
tak, tak, życie nas weryfikuje zawsze 🙂 ważne, żeby pozwalać doświadczać świata, nie otulać w kokonik… ale o tym też myśle, że napiszę słowo, bo to ważny temat – doświadczanie świata.
Oj zgadzam się ale z praktyką bywa różnie, przynajmniej u mnie. A co z dzieckiem, które chciało jechać na obóz a im bliżej wyjazdu tym bardziej sobie uświadamia na co się zgodziło…
Jedynej słusznej rady nie ma 🙂 Rozmawiać, tłumaczyć, oswoić możliwe do wystąpienia strachy, zwizualizować potencjalne bonusy, motywować pozytywnie i obserwować. I na pewno nie używac karty przetargowej, że ” spróbuj, jak Ci będzie źle, to Cię zabierzemy”. Pierwsze wyjazdy sa równie trudne dla rodziców jak i dla dziecka… 🙂 Nie ma chyba innej drogi jak oswajanie z rozłąką i budowanie silnego poczucia sprawstwa i własnej wartości… tak sobie myślę…
Popieram, wspieram, staram się oduczać sterowania manulanego (siebie) bo to zdecydowanie chodzenie na skróty. Ale uwierzcie mi – w domu pozostawienie wolności w kwestii ścielenia łóżka to wolność za daleko idąca 😉 nie ma punktów, nie ma odpowiedzialności zbiorowej, im to nie przeszkadza. Po co mają to robić? Więc w tej konkretnej tematyce pozostawiam poranny komunikat „byłoby miło jakbyś pościelił/pościeliła łózko”. No i wtedy czasem z rozpędu pościelą też i moje 😉
ano właśnie…odpowiedź na pytanie „po co mają to robić, wydaje mi się kluczowa” 🙂 …